Na imieninach moja 10-letnia chrześnica (która już od 5 roku życia w kółko tylko myśli i gada o chłopakach i miłości... jak to baba) zaczęła pieprzyć o swoich byłych... (przypominam, że ma 10 lat) i że czeka na nowego... Ja nie wiem... Chłopcy w tym wieku myślą jedynie o karierach sportowych albo wejściu na 24 level w jakiejś grze na PS, bo w tym wieku jest to dla nich często jedynym sukcesem, jaki mogą osiągnąć, a baby od małego myślą jedynie o chłopach... Żałosne. Na jakieś większe cele, ambicje i zainteresowania ze strony chrześnicy zatem pewnie już nie ma co liczyć - chłop i miłość jej wystarczą... Wracając do wątku o czekaniu na miłość 10-latki, odpowiedzi na ten bełkot udzieliła jej matka, mówiąc:
- Nie martw się, wszystko przyjdzie w swoim czasie.
Pomyślałem sobie wówczas: "do kobiety może i przyjdzie, do mężczyzny nie".
Otóż jest jedna rzecz w postawie kobiet, która wiele wyjaśnia, włącznie ze zdaniem "wszystko przyjdzie w swoim czasie" mojej bratowej. Bierność postawy życiowej kobiet. Księżniczka w wieży, wiecznie czekająca na rycerza, który przyjedzie po nią na białym koniu. Odwieczna bierność i czekanie, że ktoś coś zrobi, coś się samo stanie lub jak ujęła to bratowa "przyjdzie w swoim czasie". Niestety do rycerza na białym koniu nic samo nie przyjdzie, a już na pewno nie księżniczka, bo ta siedzi w oknie wieży, pali fajkę z łokciem wspartym na biodrze i czeka, czesze kudły i nakłada makijaż, by być przygotowaną na nadejście... Rycerz musi być aktywny, czynny - musi ruszyć dupę, by dobrać się do dupy księżniczki. Nie chcem, ale muszem, bo na nią to się człowiek nie doczeka. Musi podjąć ryzyko niepowodzenia, ośmieszenia i ponieść wszelkie konsekwencje swoich działań, np. znajdując po 20 latach małżeństwa na stole w kuchni kartkę o treści "zmarnowałeś mi życie, odchodzę", jak mój wujek. Czemu faceci nie obarczają kobiet winą za swoje zmarnowane życie? Bo to mężczyźni dokonali wyboru podchodząc do kobiety 20 lat temu, wiążąc się z nią, a później oświadczając się jej. To oni podjęli działanie, ryzyko i trud, więc i odpowiedzialnością za konsekwencje mogą obarczyć tylko siebie. Łatwo być tą niewinną i nieomylną, jeśli się unika ryzyka i jest jedynie odbiorcą.
Wyobraźmy sobie zamianę ról w relacjach damsko-męskich. Wyobraźmy sobie, że to kobieta pełni rolę mężczyzny i jest stroną aktywną zaś mężczyzna przyjmuję bierną postawę typową dla kobiet. Wówczas mężczyzna stoi i daje znaki, a kobieta musi podejść, ponosząc ryzyko odrzucenia i odpowiedzialność za niezręczność sytuacji, kobieta musi rozpocząć znajomość i pierwszą rozmowę, kobieta musi zaproponować spotkanie tylko we dwoje, kobieta musi wybrać czas i miejsce owej randki, kobieta musi (z reguły) ponieść jej koszty, to ona musi (jeśli zachodzi potrzeba) przywieźć i odwieźć mężczyznę na miejsce. Następnie to ona musi zadzwonić do mężczyzny i umówić się ponownie, również ponownie biorąc na swoje barki wszelkie ryzyko, trudy i koszty kolejnego spotkania. To ona będzie nieśmiało prawić skromne komplementy mężczyźnie na temat jego urody i osobowości, bo wie, że to zbliży ich do siebie; to ona pierwsza go pocałuje; to ona zainicjuje pierwszy sex, bo przecież on wyszedłby na szmatę... Po tych wszystkich działaniach i staraniach, to również ona, kobieta, zostanie oceniona przez mężczyznę - czy jest dobra we flirtowaniu z nieznajomym czy drętwa i nudna; czy wybrała dobre miejsce na randkę czy zupełnie nie w jego guście; czy żarcie było dobre czy beznadziejne; czy była dostatecznie zabawna; czy jej komplementy były oryginalne i ciekawe czy typowe o "pięknych oczach", które on słyszał już 100 razy od innych kobiet; czy dobrze całuje (bo to przecież ona całuje jego, nie on ją - on jedynie odwzajemnia pocałunek) czy byle jak - za dużo języka, za mało języka, za mało namiętnie, zbyt agresywnie, zbyt... Czy w sexie była taka, jak trzeba - nie spieszyła się nadto, nie skończyła zbyt wcześnie, była dość czuła, dość bezpruderyjna, czy doprowadziła mężczyznę do orgazmu, bo to przecież ona za owy orgazm odpowiada... (Kurwa, nawet w tańcu odpowiedzialność za całość spada na mężczyznę, bo to on prowadzi, ona jedynie podąża za jego ruchami). Wracając do zamiany ról: a co z mężczyzną? A mężczyzna będzie bierny. Mężczyzna będzie czekał na działania kobiety i jedynie reagował na nie, oceniając, rzecz jasna i opowiadając o nich z detalami kolegom, tak by poznali każdą twoją słabość, którą starałaś się ukryć nawet przed sobą. Zapisze sobie w głowie każde twoje zdanie i każdą obietnicę, by móc ci ją wypomnieć za 5 lat i nagrać kolejną, rozżaloną piosenkę o tym, że "zraniłaś mnie", "oszukałaś mnie, bo "mówiłaś mi...", "obiecywałaś, że...". (Zauważyliście, że chłopy z reguły śpiewają bzdury typu "nie mogę ci wiele dać", wiecznie wyliczając czego to nie zrobią dla ukochanej baby, a baby wiecznie śpiewają texty typu "jak mogłeś to zrobić" i zawsze są tymi skrzywdzonymi, zranionymi i wykorzystanymi przez złego mężczyznę, bo ten nie dał jej tego, co miał dać - klejnotów, miłości, szczęścia, whatever?) Czynność vs bierność.
Podsumowując: nie robi błędów ten, co nic nie robi. Podejmując działanie, podejmujesz ryzyko i odpowiedzialność za jego konsekwencje, dlatego to z reguły mężczyzna jest tym "złym", który coś spieprzył, bo tak kobietom jest bezpieczniej nic nie robić - zawsze jest na kogo zwalić winę... Ryzyko... płciowe.
Poniższy klip (do świetnego kawałka, nawiasem mówiąc) pięknie pokazuje, że kobieta mimo upływu wieków, emancypacji i walki o równość, w sprawach damsko-męskich dalej jedynie biernie czeka w wieży na rycerza, dając mu znaki, a ten niezmiennie gania za nią jak idiota po morzach i oceanach... A przecież związki na odległość nie mają sensu.
----------------------------------------------
Mieszkanie dawno kupione - remont trwa. Do zakończenia pracy na poczcie: 7 dni roboczych.
powiedzaaaaa, poniedziałek 12 kwietnia 2021r.
Na początek zacznij od rzetelności, komu chce się to czytać, skoro error system utrudnia/kasuje komentarze.lol ehh... "profeska".
Open your maind. Ludzie nie gryzą. Od dłuższego już czasu mam bekę, że ludzie chowają się przed tzw. akademicką dyskusją do mysiej dziury.
Kiedyś to były treningi na każdej uczelni, dyskutowanie to był niemalże obowiązek... nie to co dzisiaj, pisanie wywodów, a kto cię w tym ewentualnie "naprostuje", jak nie człowiek, któremu się z tego wszystkiego zwierzysz. Rozmawiaj, "nie knuj ukradkich spojrzeń", to strata czasu... twojego, bo te wszystkie babki na tyle zaabsorbowane dziećmi i adoratorami bez wyszukanych kłopotów, że dość szybko im ulatuje ten "tajemny obojętny"... ups. Takie niestety życie...