top of page
  • powiedzaaaaa

Żyję... niby

Zaktualizowano: 12 lip 2021

4 cele na rok 2021 osiągnięte. Wiadomo. Mówię "wiadomo", bo nie mogło być inaczej. I make the job done - Big Daddy Kane. Czasem nie wiem po co ja to robię. Nie wiem po co remontuje ten dom, po co ładuje w niego pieniądze? Tata pewnie byłby zadowolony widząc swój dom w stanie, w jakim nigdy go nie widział, ale tata is dead, a ja nie wierzę w patrzenie na mnie z chmurek i mam to w dupie. Szczerze, to gdyby nie te remonty, to chyba bym zwariował z nudów. Nie umiem żyć bez celu, więc remontuję, kombinuję, zmieniam, przerabiam, usprawniam, ulepszam, upiększam... Chyba po to wydaje dziesiątki tysięcy złotych na ten dom. Inaczej, co ja miałbym robić? Oglądać TV, przeglądać IG?


4 cele na rok 2021 osiągnięte.


Rozdział I. Praca.

Pierwsze dwa tygodnie były cholernie nudne. Po 10 latach bycia listonoszem, tj. wykonywania pracy na dworze polegającej na ciągłej zmianie miejsca i ciągłym kontakcie z wieloma ludźmi spędzanie 8 godzin w jednym pokoju i urzędzie zamkniętym z powodu COVID-19, po którym poruszanie się przypomina przyjście do szkoły w sobotę jest męczące. Nie ma ludzi, nie ma pijoczków, nie ma ciekawych sytuacji, nie ma zaskoczenia, nie ma irytacji... Są puste korytarze, jest komputer i pisanie umów opartych na wzorach, gdzie jedynie dane osobowe zmieniam. Nie ma czarnuchów z samochodu, jest RMFFM. Nie ma kolegów z poczty i rozmów z jajem. Nudy i niewyobrażalny spokój. Nic dziwnego, że kobiety żyją 15 lat dłużej od mężczyzn. Może mam jakieś chłopskie podejście do pracy, ale dla mnie siedzenie przy komputerze i stukanie w klawiaturę to w ogóle nie jest praca. Dla mnie praca to wysiłek fizyczny, że pot ci się z dupy leje i wracasz do domu zmęczony. Siedzenie na dupie 8 godzin to nie jest praca, to jest nudzenie się. Przeciętny człowiek w wolnych chwilach też siedzi na dupie przed komputerem i nie uważa tego za pracę. Po 2 tygodniach zacząłem się przyzwyczajać do tego "leniwego" tempa, zacząłem zwalniać ruchy, leniwieć... Po 3 tygodniach dojrzałem w urzędzie jedną, nawet ładną dziewuszkę. oczywiście dzieciatą... ale nie dorasta do pięt "koleżance" z poczty. Taki to już czas, że wszystko, co było ładne zostało już zapłodnione. Jeśli masz 20 lat i czytasz to, zrozum, że zwlekając z "parowaniem" do 30-tki zostanie ci towar z odrzutu: pasztety i rozwódki z dziećmi.


Rozdział V. Koleżanka.


Za 4 dni miną 2 miesiące od mojego ostatniego dnia na poczcie. Żeby było śmieszniej, jedną z ostatnich osób, jakiej doręczyłem list była moja wykładowczyni z UŁ - patrz, jak daleko zaszedłem? Po owych 2 miesiącach niewidzenia "koleżanki" zacząłem obojętnieć, aż pewnego dnia zobaczyłem ją wychodząc z urzędu. Ujrzałem ją od tyłu, a w zasadzie jej fryzurę. Nikt nie ma takiej, więc od razu wiedziałem, że to ona. Po włosach, figurze. Obok niej był zapewne jej 10-letni syn i jego kumpel cz coś. Nie wyglądało to ciekawie, a mimo to, uświadomiwszy sobie kto idzie po drugiej stronie chodnika, serce znów zaczęło mi walić jak szalone. Niesamowite ile uczuć można żywić do kogoś, z kim zamieniło się raptem kilka zdań. Szok. Już o niej zapominałem, aż nagle zobaczyłem ją idącą ulicą i znów zaczęła chodzić mi po głowie. Ale to przejdzie. Typowy bohater romantyczny - odmawiam sobie miłości. Zostaniemy dla siebie niespełnioną miłością.


PS. Ludzie są śmieszni. 13-letnie BMW, a prawie każdy postrzega je jako coś lepszego. Zabawne, że 13-letnie BMW robi na ludziach większe wrażenie niż nowa Skoda z salonu. To naprawdę jest śmieszne.



powiedzaaaaa, niedziela 20 czerwca 2020r.

94 wyświetlenia1 komentarz
bottom of page