top of page
powiedzaaaaa

Pierdoły, które chyba usunę

Zaktualizowano: 7 lip 2020

Kuzyn przysłał mi jakiegoś pranka. Zazdroszczę ludziom, którzy marnują życie na oglądanie takich bzdur i nie czują z tego powodu wyrzutów sumienia. Ale niech to, kawałek w tle mi się bardzo spodobał - lekkie disco, do jakiego chętnie bym pobrykał, jako niekoronowany król parkietu. Wpisałem jedno zdanie z refrenu, wyszło "Say So" Dojy Cat, który pewnie znacie, jeśli macie poniżej... hmm, 30 lat? Posprawdzałem, pościągałem i jutro listy rozwozimy do "Amali" i "Hot Pink", bo trzeba wrzucić coś nowego do zmieniarki. Jako że ostatnie 2 lata słucham głównie koreańskiego hip-hopu, to z amerykańskiego rynku nieco wyleciałem, choć... I tu przechodzę do meritum.


XXI wiek cholernie przytłacza, jeśli pamiętasz czasy sprzed potopu informacji. W latach 90-tych czy jeszcze na początku 00-owych dostęp do muzyki był nieco ograniczony - kupiłeś czy przegrałeś od kogoś jedną czy dwie kasety/ płyty CD i musiało ci to wystarczyć na cały miesiąc. Ktoś powie, że kiepsko, ale dzięki temu ja nawet po 20 latach znam dokładnie i w całości tamte płyty - znam wszystkie kawałki, po kolei, wszystkie texty i parę dni temu sam byłem pod wrażeniem, że wciąż pamiętam zwroty z "All Eyez On Me" Paca, gdy tak słuchałem jej sobie w robocie. Kiedyś nie dość, że słuchałeś wyłącznie całych płyt, a nie poszczególnych utworów, to płyty miałeś PRZESŁUCHANE, a nie odsłuchane po łebkach. Dzisiejsza łatwość dostępu do muzyki za pośrednictwem neta z jednej strony umożliwia mi poznanie oddalonej ode mnie o pół świata (w sumie dopiero kształtującej się na poważnie) sceny hip-hopowej Korei Południowej (co 20 lat temu było niemożliwe), ale z drugiej strony kompletnie zabija wyjątkowość owej muzyki. Bo paroma kliknięciami otwieram przed sobą miliony płyt, a z każdą minutą do tego zbioru dochodzą kolejne i kolejne i kolejne, których nie jesteś w stanie ogarnąć. I każda jest tylko kolejną, nikt nie jest wyjątkowy - jedynie kolejny. Dlatego nikt nie zna tytułów piosenek, których słucha. Zauważyliście, że ilekroć na tej całej ESCE TV, Ola Kot zaczepia przechodnia i pyta go, czego słucha, to nikt nie wie, póki nie spojrzy w telefon? Nikt nie zna tytułów piosenek, których słucha, a co dopiero całych płyt, producentów, sampli... Co za różnica, to tylko jedna z miliardów piosenek, jutro dojdzie kolejny milion, jak kolejny hamburger, na szybko, lekko, zjeść, wyrzucić do kosza.


Czy ktoś może powiedzieć, że ma przesłuchaną całą dyskografię któregoś z wciąż aktywnych artystów? Pewnie nie, bo na jakimś etapie o nim zapomniał, zajął się kimś innym, a potem jeszcze kimś innym i następnym. I nim się obejrzał minęły 4 lata, a Beyonce zaczęła rapować... i to lepiej od Jaya Z. When this shit happened? Zanim zdążyłem wrócić do Nipsey'ego i przesłuchać "Victory Lap", to Nipsey już miał pogrzeb. I tak niemal z każdym wykonawcą, którego poznałem w życiu. Znajomość z Erykąh Badu zakończyłem jeszcze na "World Wide Underground", a gdy zajrzałem co u niej, to ta już latała nago po Dallas. Po rozpadzie Outkastów, których poznałem w '98 roku, zdążyłem zaliczyć dwie solówki Big Boia - ostatnio trafiłem na jego nowy singiel i okazuje się, że chłop wkrótce wyda piąty krążek. Sorry, Big Boi, ale słuchałem Kendricka, J. Cola, Doma Kennedy'ego, a potem wywiało mnie na daleki wschód. Zresztą Big Boi - chłop ma już 45 lat na karku... A przecież po scenie biegają młode wilki z ryjami tak wydziaranymi, że aż rzygać się chce, bo to teraz norma, którą rozpoczął bodaj Lil' Wayne. Gdzie będą mieć tatuaże raperzy za 20 lat? Przecież będą musieli pozować na bardziej pojebanych od tych obecnych. Nie wiem co ci dzisiejsi mają do powiedzenia, ale jestem niemal pewien, że nic poza pierdoleniem kapitalistycznych, zarobionych bzdur. O tym, co się dzieje w RnB czy soulu to już w ogóle nie wiem, bo ostatnimi, których liznąłem była Jhene Aiko i The Internet. Znam za to Azjatów, których nie sposób zapisać tą czcionką... Niestety ciągniemy sto srok za ogon. Jest przesyt i nie sposób poświęcić wszystkim uwagi, trzeba wybierać, żegnać się z wieloma, machać chusteczką na pożegnanie, bo statek odpływa. Za dużo tego, a szczerze mówiąc - po ponad 20 latach świadomego słuchania muzyki, owa muzyka coraz częściej drażni, nudzi, a co ważniejsze - nie stanowi nic więcej, bo i dla mnie nie jest to już kwestia życia czy śmierci, a tylko kolejna i kolejna piosenka, tysięczna, milionowa... Ja samych fizycznych płyt mam w domu z 300, drugie tyle na kompie, z czasów, gdy je jeszcze ściągałem, a ile przesłuchałem online, machając sztangą albo czyszcząc akwarium? Ostatnio poznałem tak debiut EMPD, bo jakoś wcześniej jej nie... tego.


Wyobraźcie sobie szok, jakiego doznałby, np. Fryderyk Szopen, gdyby zobaczył teledysk pełen odsłoniętych, podskakujących, ogromnych, tłustych zadów do piosenki o tym, że - zgadnijcie - mam wielki, tłusty zad... Ameryka... A to i tak lajtowy text, bo przecież można puścić taki o obciąganiu wielkich, czarnych... Chłop by się od razu odwodnił i zmarł na suchoty, zniesmaczony.




powiedzaaaaa, niedziela, 5 lipca 2020r.

19 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Świnoujście, świnie, itp.

W Świnoujściu byłem. Daleko. Drogo, bo tam ceny chyba pod Niemców mają. Za rybkę z ziemniakami, surówką i piwo dałem 70 zł. Aż musiałem...

Comments


bottom of page