W Świnoujściu byłem. Daleko. Drogo, bo tam ceny chyba pod Niemców mają. Za rybkę z ziemniakami, surówką i piwo dałem 70 zł. Aż musiałem przez kibel uciekać... I ciekawe kiedy Świnoujście wybuduje sobie most, żeby nie trzeba było używać promu do przepłynięcia rzeki, co czasem daje kilkukilometrowe kolejki i godzinę czekania. A Międzyzdroje to rozczarowanie, więc nie wiem czemu o nich tak głośno. Gówniane molo - wąskie, pełne naustawianych budek z jebanymi goframi i betonową posadzką - główna ulica taka sama.
Jak zwykle po każdym wyjeździe, jak i w jego trakcie myślę głównie o tym, ile te całe wyjazdy są warte i jak zwykle dochodzę do podobnych wniosków. 7,5 godziny jazdy w jedną stronę, sporo siopy wydanej na nocleg, benzynę, żarcie, alkohol i inne "atrakcje" jak Oceanarium w Międzyzdrojach, a cóż wielkiego w zamian? Czy te wyjazdy są niezapomniane? Czy one dostarczają jakichś wielkich wrażeń? Nie, a przynajmniej ja chyba nie potrafię się niczym zachwycać i rajcować - nic mi nie daje satysfakcji. Równie dobrze mogę odpalić street view w Google Maps i zwiedzić Stambuł zamiast tam jechać i wyjdzie na to samo... Nie rajcuje mnie pierdolenie o zapachu ulicznych knajpek, gwarze ulic, śpiewie mew, itp. Co ja, kebaba nie wąchałem? Smakosze też żadnym nie jestem i jak słyszę o podróżach kulinarnych i "odkrywaniu nowych smaków", to przewracam oczami, bo "ja nie jem dla smaku", jak mawiał Jay Cutler i wielu innych. Ja wpycham coś do żołądka 5 razy dziennie, więc nie wymagam nie wiadomo czego od żarcia - i tak zjem to w 5 minut. Za rybami z kolei nie przepadam, bo za wiele z nimi pierdolenia. Reasumując, I can't get no satisfaction. A chodząc tak po plaży zastanawiałem się, czy to nie aby kwestia samotności. Może gdybym był tam z fajną kobitką zamiast rodziną brata wszystko smakowałoby lepiej i dawało satysfakcję? Może tego brakuje? Heh, bankowo baby już potakują głowami. Nie schlebiajcie sobie... A propos bab: weźcie się, kurwa, za siebie, bo to jest wstyd, żebym przez 4 dni nie spotkał na plaży ani jednej dobrej dupy, tylko same wieloryby.
Anyway, kilka dni spędzonych w towarzystwie dzieci. Boże, daj mi siłę, bym zdołał znieść ich debilizm. Nienawidzę dzieci. To fakt. Idioci, bezmózgi, kłamcy, intryganci, krętacze, cwaniaczki, oszczuści, półgłówki... Lista tego, kim są dzieci jest długa i nie ma na niej żadnego atutu, komplementu, żadnej zalety. Uniewinniłbym każdego, kto spuścił wpierdol dziecku, tak samo jak uniewinniłbym każdego, kto zatłukł psa - na pewno miał masę powodów, by to zrobić.
PS. Miałem fajny widok z okna. Człowiek budzi się, odsuwa rolety, a tam, na ścianie naprzeciwko, duży czarny napis: UMRZESZ. Bez żadnych ozdobników, artyzmu, itp. Zwykły, surowy, ostry, czarny napis, wyryty na murze, jak odwieczna prawda, która nie próbuje się nikomu podobać. UMRZESZ. Poranna dawka optymizmu. Łyk herbatki, krótka chwila na reflexję, widok 8 miliardów ludzi w trumnach i dalej udajemy, że wszystko jest ok.
powiedzaaaaa, wtorek, 21 lipca 2020r.
コメント