top of page
powiedzaaaaa

.

Nie piszę dużo, bo trudno zebrać myśli do kupy, nie mając kibla. W ten piękny sposób informuję, że mam remont łazienki i szczam na dworze, co przy piciu piwa nieco urozmaica życie, pozwalając wdychać świeże, wieczorne powietrze, przywodzące na myśl woń wódki z mety i Zbyszka 3 cytryny z łódzkich blokowisk lat 2005-06, na których niejaki Buba chwalił się, że jego ojciec dymał chłopa w pierdlu... Słodki, szczypiący smak patologii w akompaniamencie nostalgicznych kawałków grupy offonoff, których akurat słucham. Ostatnio miałem jakieś ciekawe spostrzeżenie na temat życia do przekazania, ale niestety zapodziało się ono gdzieś i dupa - to zdanie powinno być w osobnym akapicie.


Praca na poczcie ma ten plusik, że raz na kiedy firma organizuje imprezę nazywaną w tym roku piknikiem. Kilkuset pocztowców z całego województwa na jednym placu. "Tylu czarnych i nikt się nie bije". Sporo sportu dla chcących, alkoholu, a najwięcej żarcia, które z wiekiem staje się najważniejsze. Jak rasowy introwertyk (z nutką showmeństwa, coby paradoxy podtrzymać) nie omieszkałem raz na godzinkę uciec na bok, by pobyć samemu, z dystansem poobserwować towarzystwo, wyciągnąć jakie błędne wnioski z czegoś, nad czym nie wypada się zastanawiać. Bo ci wszyscy ludzie również chcieli jedynie urozmaicić swój krótki czas na planecie - zostawili mężów, żony, dzieci, wzięli wódkę i przez 10 godzin podbijają świat, wiedząc dobrze, ze jedynie udają zabawę. To w sumie miłe, gdy jakośtamciznana pani z kasy, niczym ciocia twoja chce byś spróbował grochówki z jej łyżki i wcale się tobą nie brzydzi. A jakże, spróbuję, też się nie brzydzę, jesteśmy pocztową rodziną, wszakże. Na pikniku nie zabrakło oczywiście jednej niewiasty, która skomplikowała nieco moje życie wewnętrzne, ale bez przesady - przerabiałem takie myśli 100 razy, więc "I'm too old for this shit".


Ponoć był dziś Dzień Marzyciela czy coś takiego. Zastanowiłem się chwilę i... ja na serio nie mam marzeń. To jest aż straszne. Oznacza to bowiem, że albo jestem szczęśliwy i niczego mi nie brakuje albo jestem upośledzony czy coś. Może mi brak jakiegoś genu odpowiadającego za potrzeby, ambicje, itp. Po dłuższym myśleniu wymyśliłem jedynie, to o czym już wspominałem, że mógłbym sobie pochodzić parę godzin po Seulu, wejść do jakiejś tamtejszej knajpy, zamówić świński żołądek, który mógłbym sobie samemu grillować na ruszcie, pierdyknąć do tego pare butelek soju (takie koreańskie sake, powiedzmy), które pewnie okazałoby się chujowe, wysnuć jakąś smutną reflexję, że na każdym równoleżniku ludzie chodzą po ulicach, a później umierają i tyle. Takie tam marzenie, pss! Nie mam marzeń. Ale po co one komu?



powiedzaaaaa, sobota, 08 września 2018

0 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Muszę zapamiętać:

Jeśli czujesz się samotny, jedź spotkać się z rodziną - szybko najdzie cię ochota na bycie samotnym. powiedzaaaaa, poniedziałek, 1...

Comments


bottom of page