Z miesiąca na miesiąc i roku na rok mam coraz mniej do powiedzenia i coraz mniej chęci do mówienia czegokolwiek, bo nawet jeśli jest coś, co wypadałoby powiedzieć, to pojawia się pytanie "po co?" i nie potrafię przez nie przebrnąć. Bo nic nie ma sensu, a już na pewno sensu nie ma mówienie czy pisanie o czymś na pieprzonym i gówno wartym blogu pisanym przez byle kogo dla byle kogo, którzy tego pierwszego byle kogo nawet nie czytają, bo przecież dziennie mam z 8 wejść, z czego pewnie 8 przez pomyłkę bądź z chęci obejrzenia jakiś oralnych przygód i zwalenia sobie konia przy okazji.
Pisanie o tym, że nie ma się powodu do pisania o czymkolwiek również pozbawione jest sensu, ale nie chcę by to, co prowadzę już od lat kilku zdechło jak Edward J., Edward K., Czesław B, Zofia M., Antoni Ł. i reszta moich emerytów.
Dawno temu ukułem teorię, że dojrzewanie jest stopniowym zamykaniem ryja. Przestajesz krzyczeć, szamotać się, żalić, buntować, płakać, ponieważ wszystko to zrobiłeś już milion razy i robienie tego po raz kolejny byłoby już głupie, no i jak wynika z doświadczeń poprzednich - bezcelowe. Pozostaje jeszcze coraz szersza świadomość - przeżyłeś potop szwedzki, to przeżyjesz i niemiecki. Nie ma więc powodu by wpadać w histerię nad flakiem w przednim kole, bo przecież zmieniałeś je już kilkakrotnie. I nie ma co płakać na pogrzebie bliskich, bo przecież nie jest to pierwszy bliski ci niegdyś człowiek, dziś trup - było ich już paru. Rzeczywistość przestaje zaskakiwać - zaczyna się powtarzać, zataczać koła, coraz mniejsze aż codzienność staje się jedynie kilkoma powtarzanymi w kółko czynnościami, zdaniami, dzień dobry, do widzenia.
Zostaje jeszcze kwestia początkowa - gadanie. Z wiekiem coraz trudniej powiedzieć coś, czego jest się pewnym. Za młodu człowiek rzuca zdania pod wpływem impulsu, emocji oraz silnego przekonania o słuszności swego sądu. Z wiekiem mało co jest jasne i wydaje się, że dziś wiem jeszcze mniej niż 15 lat temu, gdy szturchając z ciekawością swego fiuta zadziwiło mnie to, czym explodował chwilę później na podłogę nim zdążyłem rękę podłożyć. Dziś nic nie wiem, a nawet jeśli rzucam jakimiś sądami na blogu, to z reguły są to nawroty impulsywnej młodości, szturchanie dłonią bądź zwykłe prowokacje dla jaj.
powiedzaaaaa, niedziela, 15 czerwca 2014
Comments