3 kolejne zgony, więcej alkoholu niż zwykle, samodzielne obcięcie włosów (mówiłem, że się nauczę), jakieś 10 godzin korowania korzeni do nowego akwarium na wiosnę (nie omieszkam dodać: "jak dożyję"), postarzenie się o kolejny rok, penis bez zmian w bardzo dobrej kondycji. Mentalnie dość stabilnie i ostatnimi tygodniami blisko mi do buddyjskiego mnicha, co jak ten kwiat lotosu na tafli jeziora medytuje sobie spokojnie i akceptuje wszystko takim, jakie jest; wyzbył się emocji, pragnień i ambicji, więc duszą jego nie targają dylematy, poczucie niesprawiedliwości i oszukania, żal czy niespełnienie albowiem życie to na planecie Ziemi jest zaledwie jednym z wielu żyć i mój jest to już zapewne 12 raz, a łącznie lat mam 357 i zapewniam was, ludzie walczący o dobrobyt, nie starajcie się za bardzo, bo nie warto. Napijcie się.
Heh, a miałem pisać o "Ukrytej Prawdzie", bo o listonoszu było i robili z niego, rzecz jasna, "prostego człowieka", jakby krzywym być nie mógł; żonatego z, rzecz jasna, sklepową, bo z kim innym to już by chyba mezalians był, jakbyśmy w społeczeństwie feudalnym żyli; zarabiającym bardzo mało (choć mieszka w odpierdolonej chacie, a nie melinie) i aż 1200 zł mniej od... kuriera, co w ogóle sensu nie ma, bo przecież listonosz oprócz pensji ma emerytów, a kurier nie...
No ale niech tam, jeszcze godzinka nauki, potem piwko jedno czy dwa i niestety ostatni odcinek serialu, który średnio co 30 minut wyciskał mi łzy z oczu, pełen świetnych życiowych zdań. Dobry serial poznaje się po tym, że już w połowie ci żal, że się skończy.
Dodam sobie utwór do słuchania na przyszłość:
powiedzaaaaa, wtorek, 04 grudnia 2018
Comments