Byłem parę dni w Pradze. Jaka była, taka jest. Tyle o niej.
Co mogę powiedzieć, to że w drodze powrotnej, przed Wrocławiem wzięliśmy do auta dwójkę autostopowiczów płci obydwu. W zasadzie to kuzyn ich wziął - ja bym nie wziął, bo musiałbym z nimi rozmawiać, socjalizować się, na co w ogóle nie mam ochoty. Z wyglądu para dość standardowa jak na autostopowiczów czyli takie dziady z Woodstocku, zarośnięty nierówno facet z plecakiem wojskowym "kostka" i spodenkami w kolorze matki Ziemi + pani w stylu ładny punk, z czarnymi ciuchami, włosami, makijażem i glanami. Z gadki wyszło, że też wracają z Pragi i odcinek drogi, który nam zajął 3 godziny, im zajmuje już prawie 8. Koleś nazwał to "przygodą" - jego teściu pewnie nazywa to mniej spektakularnie.
Nigdy nie jechałem autostopem, bo nigdy nie uważałem tego za "przygodę", co najwyżej "chuj, nie przygodę". Nie wiem, co to za przygoda marnować cały dzień na pokonanie 300 km, stać 1,5 godziny na stacji benzynowej Orlen i jak cieć prosić się ludzi o podwózkę... Też mi frajda, fun, przygoda czy jak inaczej to zwał. Nie widzę w tym ani grama przygody, co najwyżej same utrudnienia i zmęczenie. Łapanie "stopa" usprawiedliwia chyba tylko brak kasy przy nagłej potrzebie podróży, co tych dwojga raczej nie dotyczyło, wnioskując z rozmowy.
Ludzie szukają przygód W dziwnych rzeczach.
powiedzaaaaa, poniedziałek, 02 maja 2016
Comments