top of page
  • powiedzaaaaa

Baby, ich poczucie bezpieczeństwa i rok 2019



Rok 2020 zacząłem od USG serca i jamy brzusznej. Profilaktycznie. A wcześniej typowo - brat w sylwestra wyzwał sąsiadkę od pijaczek i zrobiło się średnio przyjemnie. Nie upłynęły 2 godziny nowego roku, a już zdążyłem usłyszeć zdanie "nigdy się nie żeń". Żony mają to do siebie, że każdy mąż ich nienawidzi, a mimo to baby dalej chcą wychodzić za mąż, bo... czują się bezpiecznie. Ile razy ja ten bełkot słyszałem to szok. "Położyłam głowę na jego ramieniu, a wtedy on mnie objął i poczułam się tak bezpiecznie...". Nie wiem o co chodzi babom z tym bezpieczeństwem. Przecież wy nie mieszkacie w Strefie Gazy, najgorszych slumsach Ameryki Południowej ani nie jecie śniadań na celownikach 4 tysięcy Kubańczyków jak Jack Nicholson w "Ludziach Honoru", żeby odczuwać jakieś ciągłe niebezpieczeństwo, więc chyba wszystkie macie nerwice, neurozy i lęki skoro bez chłopa czujecie się zagrożone chuj wie czym. Zmężniejcie trochę albo przestańcie udawać silne - taki apel na nowy rok.


Wypada jednak podsumować rok 2019. Założyłem 180-litrowe akwarium z pełną techniką (w tym butlą z CO2, co jak pierdolnie to chatę rozwali), w zasadzie nie jem cukru, piję tyle samo, koreańskiego uczyłem się niestety mało, sexu nie było wcale, a i tak fiuta obtarłem... dwa razy. Ale tak naprawdę w roku 2019 wydarzyły się 3 rzeczy warte odnotowania:

1. Kolejny remont - dużego pokoju i dwóch małych, co w związku z remontami z poprzedniego roku daje wnętrze domu niemal całe odnowione.

2. Siłka. Cały rok pakowania. Wpierw chciałem zobaczyć jak się chudnie, choć nie było z czego i schudłem, dzięki czemu śmiać mi się chce z grubasów, którzy mają z tym jakiś problem. Później chciałem zobaczyć jak się robi masę. Kreatyna, białko, dużo kalorii, dużo dźwigania = 10 kg więcej na wadze, obwody w górę. Pakujemy dalej, bo co tu innego robić?

3. Wiedeń i Mediolan. Dwa dobre, krótkie, ciekawe wyjazdy. Oby w przyszłym roku trafił się choć jeden taki.


Poza tym śmierć. Nigdy wcześniej śmierć nie wydawała mi się tak bliska i namacalna jak w tym roku. Może to ilość trupów wokół mnie sprawia, że choć od co najmniej dekady codziennie myślę o zgonie po 10 razy, to ostatnio widzę konkretne sceny, i jakby ostrzej, bardziej wyraziście i realnie. Śmierć już nie jest wizją dalekiej przyszłości, historią na kiedyś. Już widzę świat beze mnie, pusty dom, siostrzenicę na pogrzebie i jej dzieci pytające "a kim jest ten koleś na zdjęciu z twojej komunii?". Krótkie życie i za wiele zgonów dookoła.


Planów na przyszłość żadnych. Wciąż żadnych. Zawsze żadnych. A jak mawiał Arnold: możesz mieć najdroższy statek, ale jeśli nie wiesz dokąd płyniesz, będziesz się jedynie kręcił w kółko i nigdzie nie dopłyniesz. No i ja się właśnie kręcę w swym życiu. Bez większego celu, z drobnymi planami, które można sobie darować, bo do niczego nie prowadzą. Życie wciąż nie ma sensu, bo nigdy nie miało i mieć nie będzie, ale taka już jego uroda. Trwam. Doing life. I tyle. Na koniec rap z Mediolanu i San Siro w tle - stałem w tym miejscu:




powiedzaaaaa, poniedziałek, 06 stycznia 2020r.

16 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Styczeń

Różne rzeczy. Wpierw chyba saga "Zmierzch". Tak jak w końcu roku 2018 jebło mnie na punkcie tenisa (swoją drogą dzisiaj Qiang Wang zrewanżowała się Serenie Williams w Australian Open za upokorzenie sp

Złe czasy na przeciętność

Dziwne czasy. Czasy, gdy wszędzie wkoło gwiazdy. W TV, w necie, na każdym portalu. Czasy, gdy 5-latka ma 200 milionów subskrybentów na YT i za filmik z wżeraniem własnych glutów dostaje więcej kasy ni

bottom of page