Różne rzeczy. Wpierw chyba saga "Zmierzch". Tak jak w końcu roku 2018 jebło mnie na punkcie tenisa (swoją drogą dzisiaj Qiang Wang zrewanżowała się Serenie Williams w Australian Open za upokorzenie sprzed paru miesięcy), tak ze 2 tygi temu trafiłem w TV na ostatnią część "Zmierzchu" i postanowiłem obejrzeć całą sagę... 2 razy. Tak, wiem, gówniarskie, banalne romansidło... ale i tak mi się podoba i mam to w dupie. Alice wygrywa - mój typ. Wpływ na psychę taki, że jak w rejonie ksiądz łaził po kolędzie, to myślałem, że idzie jeden z Volturich, w tej czarnej, długiej pelerynie... Poza tym Dan Pena - miliarder i jego filmy na YT, głównie o mentalności miliarderów. Fajna motywacja choć wciąż nie widzę potrzeby bycia miliarderem czy choćby milionerem. Po co? Po co robić 60 h tygodniowo, by jeździć Rolls Roycem i latać własnym Jetem? By będąc bogatym odpoczywać przy basenie? Możesz odpoczywać w klasie średniej. Przypowieść o rybaku jest zawsze na czasie. Tak czy inaczej rozpoczynam dzień od Dany'ego Pena, by rozjebać wszystkich dookoła, bo w jakichś 80% posiadam mentalność miliardera - muszę się jedynie pozbyć hamulców... i mięc jakikolwiek pomysł na biznes, heh. Lecę do roboty, pracuję po 5 godzin (od pół roku mniej więcej), w aucie włączam dla jaj Radio Maryja, by posłuchać pojebów płaczących do słuchawki z miłości do Boga bądź przestrzegających przed demonami, po czym wracam do chałupy przed 13stą i pakuję jak Ronnie Coleman, żrę 5 razy dziennie, w tym ze 150 gramów białka dziennie i śpię po 5 godzin, bo nie umiem dłużej. Budzę się już przed piątą, a potem drzemię, aż dzwoni budzik i włączam Dany'ego. Tak mi mija styczeń 2020. Takie życie.
powiedzaaaaa, sobota, 25 stycznia 2020
Comments