Parę słów o idei beatyfikacji. A właściwie o świętości i kanonizacji, ale wtedy tytuł brzmiałby gorzej (różnica między beatyfikacją i kanonizacją jest głupia i niepotrzebna - jak to w biurokracji, dlatego potraktuje te 2 pojęcia na równi). Mianem wstępu: cały Kościół zbudowano na ciemnocie i ludzkiej naiwności, nazwanej przez Kościół wiarą. Kropka. Poniższe przemyślenia nie są manifestem ateisty ani próbą nawracania kogolwiek - są jedynie wytknięciem ludziom głupoty. Obraza paru miliardów chrześcijan jest jedynie niezamierzonym efektem ubocznym.
Sprawa ma się tak: Jezus powiedział, że jest synem Boga i po dziś dzień nikt nie widzi w tym objawów paranoi na tle religijnym, zaś szczerze (badź mniej szczerze) wierzy w Jego świątobliwość, bo rzekomo 2 tysiące lat temu doszło do kilku cudów. Owe cuda, jak uzdrowienie paralityka, ślepca czy zamiana wody w wino stanowią jedne z dowodów świętości Chrystusa. Jednocześnie, brak cudów podczas tysięcy wojen, "w tym dwóch światowych" - jak to zaznaczyła babcia Pawlakowa - i miliardy trupów niewinnych ludzi nie stanowią dowodu na brak świętości Jezusa.
2 tysiące lat później, ktoś się modli do Jana Pawła II z prośbą o wyleczenie nowotworu, zdrowieje i to jest dowód na świętość Wojtyły. Jednocześnie, tysiące wiernych, którzy modlili się do papieża o uleczenie z nowotworów i umarli, niedoczekawszy się cudownego wyzdrowienia nie są dowodem na brak świętości JP2.
Ta wybiórcza selekcja przypomina metody NKWD, SB, itp. Służby te wyznawały zasadę - dajcie mi człowieka, a znajdę na niego dowody. Kto widział choćby "Przesłuchanie", ten wie o co biega. Wszystko, co może potwierdzać postawioną hipotezę (o winie wroga socjalizmu czy świętości człowieka) jest dowodem (przez D jak dupa), zaś wszystko, co może owemu założeniu przeczyć zostaje pominięte - bo zadaniem służb nie jest przecież uniewinnienie oskarżonego, tylko udowodnienie jego "winy".
Najśmieszniejsze w tym całym absurdzie są pozory. Kościół bowiem, chcąc nadać beatyfikacji /kanonizacji "sensowne" uzasadnienie, powołuje do życia "naukowy" trybunał, którego zadaniem jest zebranie "rzetelnych dowodów" na "świętość" człowieka. Nie za dużo tych cudzysłowów? Naukowe dowody świętości człowieka. Zdjęcia RTG, poświadczenia lekarskie, karty choroby, wyniki badań okrężnicy, itd. Te, rzeczywiste akta i fakty, stanowić mają dowód dla poparcia totalnej abstrakcji jaką jest świętość.
Planeta Ziemia. 7 miliardów ludzi. Gwarantuję, że jeśli choćby milion osób będzie codziennie modlić się do mnie z prośbą o wyzdrowienie, to część z nich wyzdrowieje w cudowny sposób. To proste. U can try this at home - u can be just like me. To zwykły rachunek prawdopodobieństwa. To działa tak samo, jak te przepowiednie Nostradamusa. Weźcie, dzieci drogie, karteczki, ołówki i napiszcie na nich wszystko, co można napisać - językiem możliwie jak najbardziej zawiłym i wieloznacznym. Odczekajcie lat 20, 50, 100, 200, 300, 400, a jak trzeba to i 500 lat i gwarantuję, że większość z nich się spełni: gdzieś "Ta, która została odrzucona, powróci do władzy", gdzieś cyfra 20 oznaczać będzie znak drogowy bądź długość penisa, a komuś cyfra 7 wyjdzie z każdego równania dotyczącego Tupaca Shakura.
No, to skoro już pozbawiłem siebie 90% potencjalnych czytelników, to pozostało mi już tylko wyelminować resztę.
powiedzaaaaa, niedziela, 01 maja 2011
Σχόλια