Wiosna przyszła na dobre, więc biorę się za ogród (lubię ogrodnictwo, sadzenie, podcinanie, itd.). Podjechałem pod Brico, wracam do auta, a tu jakieś zdezelowane Tico stoi zaparkowane 20 cm od moich drzwi. Po prostu ktoś ściął ostro za moim tyłkiem, wjechał, wysiadł i poszedł w pizdu, nie patrząc jak stanął, nie myśląc... Ja odchodząc od auta ze dwa razy patrzę przez ramię czy dobrze stanąłem, czy nie za blisko, nie za daleko, czy przy krawężniku czy aby nie wiszę połową felgi na nim. No ale ja to ja, a wy to ci, którzy codziennie pod pocztą parkujecie swoje auta 1,5 metra od końca zatoczki przez co komuś 3 auta dalej brakuje te 1,5 metra, by się zmieścić. Wy to ci, którzy chcąc odebrać awizowaną przesyłkę, parkujecie notorycznie w bramie poczty, blokując mi tym samym wyjazd.
Oglądam sobie to Tico, czekając na właściciela. Syf jak chuj. Żeby znaleźć coś ładnego, muszę chyba wyjechać z tego miasta... Wszystko brudne, usyfione, niesprzątane pewnie nigdy, kupa jakiś betów, na podłodze, siedzeniach... "Jak taki syf, to chłop, bankowo" - myślę sobie o właścicielu, oceniając jednocześnie stopień jego buractwa, bo jak ktoś lubi chlew to jest burakiem bez klasy i inny takich wyższych rzeczy, np. paska do spodni, więc mu zawsze gacie z dupy spadają i widać rów, jak się pochyli.
Gapię się przez te szyby, po czym idzie w mą stronę właściciel: młoda, gdzieś 20-letnia, całkiem ładna dziewczyna i patrzy na mnie, jak na kogoś, kto kręci się wokół jej auta. Ja pierdole - czy te dzisiejsze cipy to już nawet czystości nie lubią? Już nawet tego nie można od nich wymagać?
Moje reakcje w takim wypadku mogły być dwie: albo nerwy, awantura i pyskówka, która będzie dźwięczeć we mnie jeszcze długo po jej końcu albo Dalajlama, kwiat lotosu na spokojnej tafli jeziora. Moją cierpliwość zbadał ostatnio wulkanizator - na zmianę opon umówiłem się na godz. 9, przyjechałem o 8:50, a obsłużono mnie dopiero o 10, skończono o 10:30. Po tym zdarzeniu, moją cierpliwość wyceniam na 50 minut, co jest bardzo dobrym wynikiem, myślę.
Właścicielka burdelu na kółkach, pojawiła się raptem ze 3 minuty po moim powrocie do auta, więc - Dalajlama style. Zmierzyłem ją na chwilę wzrokiem, ona mijając nasze auta, spojrzała na te 20 cm dzielące jej drzwi od moich i oczywiście nie powiedziała ani słowa, tylko wsiadła i odjechała. Takie słowa jak "przepraszam" to nie u polskich kobiet, zwłaszcza młodych - one są niezależne, wyzwolone damy, więc wszystko im wolno i przepraszać nie zwykły. Ba! Dam se fiuta uciąć, że odjechawszy, w jej puściutkim mózgu nie było skruchy typu "kurde, dałam dupy, muszę zwracać uwagę, jak parkuję", tylko coś w stylu satysfakcji, że jej uszło na sucho, bo przecież zachowałem milczenie i spokój. Pewnie jeszcze mnie wyśmiała i uznała za geja, a takich to jej nie żal. Dobra, chuj z nią - jakie baby są, to każdy wie.
Mianem puenty, powiem tylko, że ciekawe jest to, ile można o kimś powiedzieć lustrując jego auto, podwórko, werandę czy nawet głupie biurko w pracy. Jeśli masz burdel w aucie (jak w/w pizda), to taki sam burdel masz we łbie, bo ten pierwszy wziął się z tego drugiego. Jeśli jesteś niechlujnym bałaganiarzem, to masz ten bałagan wszędzie - w domu, na biurku, w aucie i sposobie jego parkowania. Po prostu stawiasz auto byle jak, byle gdzie, nie patrzysz, nie zastanawiasz się, jeb i idziesz dalej - niechlujność wychodzi z ciebie w każdym przejawie twej egzystencji, w każdym ruchu, w mowie, w piśmie.
Przykładów na to mam co najmniej kilka w pracy - jeden twierdzi, że jest pechowcem, bo w ciągu pół roku pracy na poczcie dostał mandat za złe parkowanie, pies go pogryzł, wpadł autem do rowu, spowodował stłuczkę z innym autem, zgubił kartę obecności, koło mu odpadło w trakcie jazdy... Pechowiec? To wszystko wynika z jego gigantycznej wręcz niechlujności, niedbałości, olewactwie, bałaganiarstwie i reszty naczyń z nimi powiązanych. Bo wystarczyło: patrzeć, gdzie parkujesz, nie lekceważyć psa, używać lusterka przy cofaniu i zobaczyć w nim rów, kontrolować jadący przed nim samochód, tak by w niego nie jebnąć, gdy ten zahamuje, mieć porządek w swoich papierach i raz na kiedy zajrzeć do mechanika, by oblukał całość, a nie wiecznie samemu nieudolnie "naprawiać" auto. Jasne, że "każdemu może się zdarzyć" - tyle, że zdarzeniami z jego półrocza można by obdarzyć kilka osób... na 20 lat. Inny z kolei mówi, że ma w domu ładne akwarium - po syfie, w jakim utrzymuje swoje biurko i samochód - nie chcę oglądać jego akwarium.
Lubię (choć wcale nie) lustrować was w ten sposób. Stojąc na progu waszych podwórek i mieszkań od razu wiem, z jakim typem ludzi mam do czynienia. Takie przedwczesne wydawanie osądów jest, rzecz jasna, niesprawiedliwe i ogólnikowe, ale jestem przekonany, że zdecydowania większość tych sądów pokrywa się z prawdą. Stoję czasem na tych werandach i gdy właściciele pójdą szukać kasy pod talerzami, lustruje te tony śmieci, zalegających tam pewnie od lat, rzuconych niby tylko na chwilę i nigdy nie uprzątniętych, bo po co. Myślę sobie wówczas, że brak w tych ludziach potrzeby porządku, ładu, a dalej perfekcji i piękna - że dla nich wszystko może być byle jakie, więc i sami są byle jacy. Nie ma w nich tego dążenia do bycia lepszym (i nie w sensie materialnym). Żyjąc wśród takiego burdelu, bałaganu, syfu i śmieci... jesteście jednym z nich.
Ta, a teraz wszyscy czytający to bałaganiarze jebani, mówią sobie, że ich bałagan, to zrozumiały wyłącznie dla nich porządek albo, że w jednych sprawach są niechlujni a w innych ułożeni, porządni i zadbani...
PS. A co jeśli ona tylko pożyczyła to auto?
- To niech się kurwa nauczy jeździć! I kultury, kurwa!
powiedzaaaaa, poniedziałek, 18 kwietnia 2016
Comments