Dym - yongi
- powiedzaaaaa
- 28 kwi 2019
- 1 minut(y) czytania
Na poczcie robi się gorąco. Skargi płyną szerokim strumieniem i to aż do samej Warszawy. Bo i jakże mogłyby nie płynąć, skoro w połowie stycznia doręczaliśmy listy, w tym polecone z SĄDU i PROKURATURY, zalegające na poczcie od... fanfary... listopada? Ludzie nawet nie wiedzieli, że mieli się stawić na rozprawach. A zwykłe listy? We wtorek rekordzistka dostała ode mnie 34 sztuki. Nawet mi się podoba taka robota - raz, a dobrze.
Spieszę wyjaśnić, że te zaległości nie były owocem mojej "ciężkiej pracy", tylko kolegi opierdalacza, który ponad miesiąc trzymał sobie listy we własnym mieszkaniu - ja powinienem dostać medal za posprzątanie części tego bajzlu. Taaa... typowa pocztowa patologia, jakość usług, 500-letnia tradycja i inne takie bzdury...
Jakie by jednak zaległości to nie były, dalej nie ma pracownika, dalej robię za dwóch - od już prawie 3 lat. Jak widać, moi przełożeni nie widzą potrzeby zwiększenia ilości pracowników.
Dobra, ja tu pitu-pitu o bzdurach, czas leci, a zdania się same nie przetłumaczą.
Obecna drama #30: I Miss You.

powiedzaaaaa, czwartek, 19 stycznia 2017
Comments