Będąc wewnątrz Bazyliki św. Piotra w Watykanie, jednym z najświętszych miejsc w katolickim świecie, kilka metrów od grobu Jana Pawła II, mnie, ateiście trawionemu pustką istnienia, przyszło do głowy, że to idealne miejsce, bym się nawrócił, idealny moment, bym doznał objawienia i wreszcie uwierzył w Boga. W tej gorączce pospiesznego zwiedzania, przystanąłem na chwilę przy jednym z marmurowych filarów i rozejrzałem się dookoła, chcąc uświadomić sobie majestat miejsca, w którym się znajduję. Przez jedno z ogromnych okien, znajdujących się wysoko naprzeciw mnie, wpadło światło słoneczne i oświetliło moją osobę. Stałem w strumieniu światła z niebios. No kiedy będzie lepsza chwila na nawrócenie, jak nie teraz? Przecież ewidentnie ktoś z góry rzuca na mnie światło. Gapiąc się w tę światłość wiekuistą, gdzieś z tyłu mej głowy pojawił się nawet cień obawy, że może faktycznie dojrzę w nim zaraz Maryję i jeszcze mi odjebie, zacznę klękać, wołać czy co... I olśniło mnie. Momentalnie przez głowę śmignęło mi kilkanaście stuleci krwawych rzeźni i podbojów, urządzanych w imię Boga z rozkazów papieży, tak dla interesu; wszystkie absurdalne inkwizycje i męki ludzi spalonych na stosach przez wysłanników Watykanu, głos boży na Ziemi; te całe wieki wymuszania na ciemnocie posłuszeństwa wobec kościoła poprzez sianie postrachu opisami cierpień piekielnych... "Taaa", pomyślałem, drwiąc lekko ze swej naiwności. Człowieku! Stoisz w oficjalnej centrali największych zbrodniarzy i najpotężniejszej mafii w historii ludzkości! Nawróć się lepiej w domu albo w ogóle daj se spokój, fajkę zapal.
powiedzaaaaa, poniedziałek, 11 stycznia 2016
Comentários