Tata wrócił wtedy pijany. Matka zaczęła mu robić awanturę, a on uderzył ją w twarz, aż jej okulary pękły na pół i upadły na podłogę. I wyszedł. Ja stałem w tym pokoju jako dziecko i widziałem to wszystko z wysokości może metra. Dlatego pamiętam zapalony żyrandol. Wpadłem w szloch przerażonego dziecka. Miałem drgawki, nie mogłem opanować oddechu ani łez. Mama wzięła mnie na kolana, przytuliła i przez łzy swoje, powiedziała "nie płacz, już dobrze, tak czasem bywa" czy inne tego typu słowa, próbujące obrócić w normalność to, że mężczyzna bije kobietę, ojciec matkę.
Ta scena przychodzi mi do głowy, gdy myślę o czułości, okazanej mi w życiu przez mamę. Tak, jakby nie było innych.
Dziwne.
powiedzaaaaa, niedziela, 29 listopada 2015
Comments