top of page
powiedzaaaaa

Hip-Hop is dead?

Idzie knypek od autobusu, z telefonu nawala na głos jakiś polski hip-hop, a ja sobie myślę, że dziś to nic nie oznacza. To nie jest hiphopowiec - on tylko słucha piosenki.


W końcu lat 90-tych, a i na początku XXI wieku w Pabianicach nie usłyszałeś hip-hopu przypadkiem, nie doleciał do ciebie Wu-Tang Clan z otwartej szyby samochodu, a gdy jakimś dziwnym trafem zdarzyło ci się usłyszeć Snoop Dogga z balkonu na 8 piętrze wieżowca, to stałeś pod tym blokiem do końca utworu wbity w ziemię i zdumiony, że jest tu jeszcze ktoś, kto słucha czarnuchów. Poza tym we łbie miałeś już co najmniej 5 pytań: jaki będzie kolejny kawałek i czy go rozpoznasz? Kim jest ten koleś z balkonu i jak go poznać? Skąd ma tę kasetę... i czy da ją przegrać? W sklepach muzycznych kategorii "hip-hop" nie było - było 5 kaset na krzyż, 2Pac, Snoop Dogg oraz coś bliżej nieokreślonego i nieznanego ci (bo i skąd?), więc kupowałeś w ciemno wszystko, co z okładki przypominało rap - pamiętam jak dziś, że kasetę Gang Starr "Moment of Truth" w '98 kupiłem nie mając pojęcia kim jest Guru czy DJ Premier, a obecny na okładce stół sędziowski wziąłem za stół z gramofonami i głównie dla tych gramofonów, których nie było wydałem 20 zł na, jak się okazało później, zajebisty album legendarnej grupy. Wówczas słuchanie hip-hopu coś oznaczało, byłeś jakiś, należałeś do subkultury, która świadczyła o tobie, krzyczała za ciebie i określała cię na wielu płaszczyznach - od rozmiaru twych spodni po światopogląd. Wówczas kładąc się spać z bratem nie liczyliśmy baranów, tylko wymienialiśmy raperów i ekipy w zależności od litery, jaką wylosowałeś: M... Mobb Deep, Mos Def, Mystikal, itd. Wówczas każdy teledysk był na wagę złota, bo nie było ich, gdzie oglądać, więc dopiero po latach zobaczyłem raperów w ruchu i niestety po dziś dzień odnajduję na YouTubie klipy do kawałków, których słuchałem 20 lat temu i mówię: "kurwa, to do tego nakręcono klipa?". Wówczas nagrywaliśmy na VHS wszelkie czarne klasyki kina, np. Spika Lee, Johna Singletona czy braci Hughes, jakie - o dziwo - grano w TV. Choć video już dawno na śmietniku, to owe kasety są moim skarbem przeszłości i trzymam je na pamiątkę, leżą i świadczą (tylko nie wiem, gdzie są "Chłopaki z sąsiedztwa"):




A Dziś?


Dziś hip-hop słyszę z telefonu każdego nastolatka, wracającego ze szkoły. Szkoda, że jest to zawsze polski hip-hop i to z reguły ten chujowy. Dzieciaki nie wiedzą co to hip-hop, skąd się wziął, nie znają "korzeni" i wcale nie mają ambicji, by traktować hip-hop jak kulturę, której historię można zgłębiać całymi latami, rok po roku od pionierów typu Kurtis Blow, którzy wyglądali jak disco-geje przez new school (choć dziś już old school) Run DMC po NWA, gangsta rap, wspaniałe lata 90-te, czasy nowych legend, aż po kolejne dekady HH i nową falę współczesnych gwiazd, już wychowanków 2Paców, Biggie'ch, Big L'ów, Big Punów, Nasów i reszty. Tych nastolatków to nie obchodzi. To nie jest hip-hop. To tylko piosenka.


Więc pamiętam jak dziś, że gdy 5 lat temu, wiosną przejechał pod moim płotem samochód, z którego rozlegał się charakterystyczny bas kawałka "The Heartz of Men" 2Paca było mi zajebiście miło... bo to nie był mój brat, który jeździ z "All Eyez On Me" w kaseciaku. To był ktoś inny. Jedyne, co mogłem zrobić, to wybiec na ulicę i podnieść w górę wielkie "W" złożone z paluszków. Nasi jechali!


Skoro o wspomnieniach mowa, to kawałek z 1994, Nas i "Memory Lane":





PS. Moja chałupa jest cała w plakatach z czarnuchami: Dre, Wu-Tang, jakiś G-Unit zakupiony w Irlandii... A z nowszych rzeczy, to po ostatnim remoncie postanowiłem sobie - oczywiście samemu - zrobić, wydrukować i oprawić plakaty, bo przecież kupić to sobie można co najwyżej Eminema. A takich rzeczy nie dostaniesz:




powiedzaaaaa, czwartek, 7 listopada 2019 r.

17 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page