top of page
powiedzaaaaa

Hobby. Akwarium

Zaktualizowano: 1 lut 2020


Życie jest nudne. Dlatego człowiek musi (gówno prawda) stale je urozmaicać i znajdywać sobie nowe (czasem wystarczą stare, ale wtedy jest się nudnym, heh) obiekty podniet, zainteresowań, choćby chwilowych. Wpierw człowiek dostaje pierdolca na punkcie, dajmy na to, punka i słucha. Po słuchaniu Sex Pistols, noszeniu irokeza i graniu w blokowych komórkach, muzyka schodzi na dalszy plan (ale zostaje) - następuje chwilowa susza. Aż człowiek łapie coś innego. Hokej jest wciągający - mówi. I zaczyna poznawać historię hokeja, śledzić wyniki NHL, wstaje o 5 rano i ogląda transmisje z olimpiady na drugim końcu świata. Później hokej się przejada. Niby fajne, ale jakoś tak mniej już, odkąd Czerkawski odszedł. Chwila pustki. Sklejanie modeli! Bombowce aliantów z II wojny, wierne kopie, perfekcja w skali mikro + ręcznie malowane belki na ramionach pilotów. Przy okazji nieco historii - dowódcy Luftwaffe, itp (Goring był chujem, ale miał fajne nazwisko?). Po roku, bombowce lądują na strychu, a wychodząc z niego, człowiek widzi ojcowy gąsior po winie. Zrobię wino! I przez parę miesięcy człowiek dodaje te drożdże (?), cukier, wodę, zapisuje proporcje, dodaje nowe składniki, ulepsza, chce stworzyć nowy smak. Po paru miesiącach, wychodzi mu nawet niezłe winko, ale w sumie - gra nie warta świeczki. Parę miesięcy suszy. Człowiek odbija się od futryn, coś tam robi, robota, znajomi, babcia, urodziny, tu, tam i jeb! Jogging! Dwa lata bicia rekordów i gadania znajomym o zdrowym życiu, ruchu, spalaniu nadwagi, itd. Potem człowiek ogląda "1 z 10", słyszy pytanie o złoty medal w hokeju i może błysnąć przed rodziną albo i nie. Wynik zresztą nie jest ważny. Chodzi o to, że koniec końców, to wszystko gówno warte, heh - szczury w labiryncie też obwąchają każdą ścianę nim zdechną.

A piszę o tym, bo wzięło mnie na akwarium. Od dwóch tygodni każdą wolną chwilę wykorzystuje na czytanie stron akwarystycznych i różnistych porad odnośnie ilości watów na litr, temperatury barwienia świetlówek, obecności keramzytu w podłożu czy podawania CO2 z butli wysokociśnieniowej bądź z samodzielnie zbudowanej "bimbrowni" i wiele innych. Ogólnie jest to mój powrót do akwarystyki, gdyż posiadałem już niegdyś akwarium, ale było to w początkach podstawówki i trudno nazwać to hodowlą rybek - bardziej wykańczalnią rybek. Miałem wówczas mały zbiornik, zaledwie 2 sztuczne roślinki i rybki wyskakujące z wody w akcie samobójstwa. Teraz ma być inaczej. Tym razem ma być elegancko, ogrodowo, gęsto, zadbanie - może nie od razu holendersko, ale w kierunku na Amsterdam.

Początkowo miałem użyć sprzętu zbunkrowanego na strychu. Leżały tam bowiem 3 zbiorniki: 8l, 16l i 40l, 2 grzałki oraz 2 filtry. Szybko jednak uznałem, że tym razem chcę mieć większy baniak. Wybór padł na jedną z pokojowych szafek. Standardowe akwaria nijak na nią nie pasowały, bo były zbyt krótkie (bądź zbyt długie) i zawsze zbyt szerokie. Pojechałem więc do szklarza (spoko koleś, też miał akwarium) i ugadałem ręczną robotę za cenę docięcia szyb: wymiary 92x33x30, szyte na miarę szafki. 91l, nie chciałem więcej, bo szafka licha. Wczoraj odebrałem zbiornik, właśnie testuję na dworze jego szczelność i wytrzymałość - jest bardzo ok. Co do reszty sprzętu - szybko okazało się, że ich moc i wydajność nie nadają się do nowego litrażu, zatem w zasadzie wszystko muszę kupować od nowa, co w dużej części już uczyniłem. Co ciekawe, na karcie gwarancyjnej obu starych filtrów widnieje data: 1996 rok! Przeleżały zatem na strychu ponad 15 lat! Jak jakieś niewypały z wojny. Mimo to są w pełni sprawne - sprawdziłem.

Baniak już mam, pozostaje zatem sprawa pokrywy, którą będę robił samodzielnie (a jak!), bo przecież na oryginalny wymiar. Na forach mówią o spienionym PCV bądź blasze, ale ja mam o wiele cwańszy, prostszy i tańszy sposób w rękawie. Nie powiem jednak jaki, bo być może gówno mi z tego wyjdzie. Jak się uda, to opiszę dla potomnych akwarystów, za którego nie śmiałbym się uważać (póki co).

A teraz podsumowanie. Ciekawi mnie jak długo to akwarium (nie lubię określenia "hodowla rybek", jakbym świnie na ubój tuczył, tym bardziej że dla mnie rybki są w tym najmniej ważne) będzie mnie pasjonować. Ciekawe kiedy stanie się ono jedynie wkurwiającym obowiązkiem podmiany wody. Za miesiąc? Za pół roku? Bo to na pewno chwilowe. W życiu tak jałowym jak moje (i to mówi autor 4 płyt i "niedoszła gwiazda sportu"), czasami byle co urasta do wielkiej namiętności, by jak one wszystkie szybko się wypalić. (ale gówniane zdanie - Jane Austen?). Ano, dawno nic już mnie nie rozpaliło, także póki co mam zamiar kuć żelazo, póki gorące (że tak pociągnę motyw temperatury). No i w sumie tyle. Jak pożyczę aparat od brata, to może wrzucę jakieś foty z budowy akwarium, ale bez przesady - nie może ono stać się centrum tego bloga i wszechświata.



powiedzaaaaa, sobota, 08 czerwca 2013

0 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Komary, stare chłopy i blokersi

Obsrane komary. Przecież jeśli 99% ich ataków na ludzi kończy się dla nich śmiercią, to te ich mikroskopijne móżdżki powinny wykazać choć...

...

Nie mam nic do powiedzenia. Może poza tym, że Polacy nie zasługują na własny kraj, bo to same złodzieje i wyzyskiwacze. Za karę powinni...

Rada od taty

Podjeżdżam na stację. Jeszcze auta nie zatrzymałem, a tu już pracownik stacji leci mi tankować moje auto. I tak wiecznie ścigam się z...

Comments


bottom of page