W moim dzieciństwie nie było prezentów na święta. Widać kasy nie było na takie bzdury. Chyba tylko raz dostałem coś na gwiazdkę od rodziców, bo tylko ten raz pamiętam - policyjny samochód, w sprawie którego napisałem list, podanie do Mikołaja i własnoręcznie wrzuciłem go (list, nie pana Mikołaja) do czerwonej skrzynki. Nie liczę tych siatek z owocami, które dawali nam dziadkowie, jakby na początku lat 90-ych pomarańcze były jeszcze jakimś rarytasem. Ano, było, minęło. Człowiek jechał na wigilię z nadzieją, że w tym roku coś dostanie, a tu lipa. I nauczył się przyjmować rozczarowania i zawody, nie oczekiwać zbyt wiele od życia, ale i nie przywiązywać wagi do przedmiotów, gadżetów, pierdół.
powiedzaaaaa, środa, 23 grudnia 2015
Comments