Nie no, muszę się pochwalić!
Wstałem, obejrzałem pornosy, zjadłem, obejrzałem mecz Polaków z Chińczykami w badmintona, odkurzyłem, przejechałem ścierą podłogi, zasiadłem na 3 godziny do nauki hangugo (dziś było użycie słów takich jak: kiedyś, coś, ktoś, gdzieś, wciąż/jeszcze nie, już i jeśli - w różnych czasach), po czym trafiłem na poniższy dialog...
(usunięty)
...i ZROZUMIAŁEM GO! Po zaledwie miesiącu nauki języka (wcześniej tylko oglądałem seriale) udało mi się zrozumieć 2 minuty rozmowy! Co prawda text jest łatwy, a ja po każdym zdaniu i tak wciskałem pauzę, by dać sobie chwilę na posegregowanie we łbie dźwięków, które przed chwilą usłyszałem, rozbicia zdania na poszczególne słowa, a później złożenia ich w całość... ale mi się udało! Po miesiącu! Miesiąc temu zrozumiałbym tylko "gamsahamnida" i "annyonghasseyo".
W zasadzie trudność sprawiło mi ok. 5 słów, z czego - żeby było zabawniej - większość powinna mi być znana, bo przerabiałem je kilka tygodni temu, ale widać nie utkwiły mi w głowie. Te słowa to "saengiri" (urodziny), "seonmuri" (prezent), nieznane mi dotąd "piwo", której zapiszę jako "bekchu" i niezrozumiane przeze mnie ze względu na wymowę w stylu "czidży" i "pidża" - ser i pizza. Resztę jakoś ogarnąłem. Na łapanie dźwięków w lot jeszcze przyjdzie pora.
Podniosłem sobie ego na dzisiaj. Dobra motywacja do dalszej nauki. Oby mi chęci nie brakło.
Tytuł wpisu to w tłumaczeniu na polski: dobra robota!
powiedzaaaaa, sobota, 13 sierpnia 2016
Comments