Skończyłem wczoraj "Secret Garden" i miałem sobie dać spokój na trochę z tymi serialami, bo coś tu chyba nie tak jest, żeby 30-letni, heterosexualny dodajmy, mężczyzna oglądał dziennie po dwa, trzy, czasem cztery, no, w porywach do pięciu godzinnych odcinków koreańskich dram o tematyce głównie miłosnej. (Na obronę swą powiem, że te chuje kończą odcinki w takich newralgicznych momentach, że nie sposób nie włączyć kolejnego, by dowiedzieć się, co dalej...) Aż dziw, że nie jestem gejem, zważywszy jeszcze na mój gust muzyczny ze szczególnym upodobaniem do rnb i łzawego wycia do księżyca - z "Secret Garden" wyniosłem znajomość koreańskiej ekipy rnb o nazwie 4Men i poniższy numer, który zwrócił moją uwagę, przewijając się przez odcinki (od 0:48 mamy świetny pre-chorus, a 12 sekund później Shin Yong Jae zajebiście ściął słowo "guronmaum" i tym mnie ujął):
Skoro już się rozgadałem, to ciekawe, jak scenariusze obejrzanych przeze mnie dram nawiązują stylistyką do dramatu romantycznego. O niektórych rzeczach już nadmieniłem kilka wpisów temu.
Wpierw rozwaliła mnie scena z "Hwang Jin Yi", gdy powóz z trumną ukochanego tytułowej bohaterki, nagle, w niewyjaśniony i nadprzyrodzony sposób po prostu stanął w miejscu, pod bramą domu kurtyzan, w którym przebywała Jin Yi i nie dał się ruszyć stamtąd tak długo, aż miłość zmarłego nie wyszła za bramę, nie podeszła do trumny i nie pożegnała swojego kochanka. W deszczu, rzecz jasna, bo przecież natura współgra z emocjami bohaterów. Dopiero po tym pożegnaniu wóz przestał stawiać opór i służba mogła go pchać dalej. Nie byłem przygotowany na taką akcję! Typowa romantyczna scena ukazująca moc miłości, wykraczającą poza logikę, a nawet śmierć. Jak na dzisiejsze standardy filmowe pełne agentów CSI badających wszystko pod mikroskopem, to oczywiście dramy z takimi scenami wypadają przy nich naiwnie i dziecinnie, ale Mickiewicza po dziś noszą na rękach za: "Czucie i wiara silniej mówią do mnie/ Niż mędrca szkiełko i oko”, co nie? Dla mnie literatura romantyzmu była najfajniejsza pośród reszty epok.
W "Secret Garden" z kolei, świat przedstawiony posiada całą masę motywów fantastycznych, które niejako naturalnie dopełniają świat realny. Oprócz proroczych snów, mamy owy tajemniczy, dziwny ogród (w zasadzie knajpa), w którym za pomocą magicznego wina (nazwijmy je eliksirem) i siły sprawczej ducha zmarłego ojca głównej bohaterki, bohaterowie zamieniają się ciałami... na szczęście na krótko. I choć nienawidzę wręcz tego motywu w kinie (ileż filmów już o tym nakręcono!), to scenarzyści wykorzystali go zajebiście pod koniec dramy, tworząc piękny romantyczny zwrot akcji. Otóż para nasza zamieniała się ciałami w porze deszczu (bo przecież przyroda musi mieć wpływ na losy bohaterów), więc gdy Ra-Im leżała od kilku tygodni w śpiączce po wypadku samochodowym (brakuje tylko 4-kilowego guza mózgu), Kim Joo-won, nie mogąc żyć bez ukochanej, postanowił się dla niej poświęcić - wyniósł swoją śpiącą królewnę ze szpitala, wsadził do auta i pojechał swym BMW wprost w burzę, by dzięki zamianie ciał, Ra-Im mogła żyć choćby w jego ciele - on zaśnie na wieki w niej... Brzmi, rzecz jasna, tak absurdalnie i żenująco, że... to musi być romantyzm! Nie ma to jak oddać życie z miłości.
Inna kwestia to bohater dynamiczny. Tak jak, choćby Jacek Soplica przeszedł metamorfozę i stał się Księdzem Robakiem, tak i podobne zmiany tożsamości przechodzą bohaterki Ha Ji Won. Tytułowa Hwang Jin Yi w chwili utraty swego kochanka, postanawia gardzić miłością, przyjmuje imię Myeong-Wol, zostaje kurtyzaną i poświęca się wyłącznie sztuce; w "Damo" Jang Jae-Hui, córka zdrajcy, chcąc uniknąć wykrycia jej haniebnego pochodzenia, przyjmuje imię Jang Chae-Ohk i zostaje Damo; w "Cesarzowej Ki" z kolei, Seung-Nyang przez sporą część dramy podszywa się pod mężczyznę, by wreszcie zostać zdemaskowaną i zacząć żyć jako kobieta - w tym przypadku imię było na tyle bezpłciowe, że obyło się bez zmiany.
No i co... miałem nie oglądać , ale co tu, kurwa, robić innego? No nie ma co robić.
Zacząć by jakąś nową dramę.
PS. Brat ogląda w sekrecie przed żoną ten turecki "Tylko z Tobą":
- Musiałem przystopować, bo mówię, "chyba mnie pojebało".
Nie puszczę mu k-dram... Nie jest gotowy. Samo aegyo go zniszczy. Ten sport jest tylko dla przeszkolonych. Niech jeszcze potrenuje z Turkami.
powiedzaaaaa, wtorek, 07 czerwca 2016
Comentarios