Od jakiegoś roku czy dwóch spotykam w filmach amerykańskich nazwisko Kandinsky, malarza rosyjskiego. Jest on w nich przedstawiany zawsze pozytywnie, jako artysta unikatowy i z klasą, którego znajomością warto się pochwalić; lekko undergroundowy dla laika, ale dość snobistyczny, by można go było przedstawić w filmie jako coś "ho ho ho", że "chodźmy zobaczyć wystawę Kandinsky'ego" i że nie idą na byle ćwoka. Jako że gówno się znam na malarstwie, a pasję alkoholową lubię łączyć z kulturalną i zaczynam widzieć podwójnie, to postanowiłem człowieka sprawdzić w nadziei, że tak jak pisząc magisterkę zrozumiałem ideę kubizmu, tak uda mi się poznać głębsze znaczenie twórczości Kandinsky'ego. Niestety na Wikipedii nie napisali wiele więcej prócz tego, że był to bogaty goguś, który ożenił się z własną kuzynką, co brzmi słabo nawet jak na miłosne standardy takiego ćwoka jak ja. Szukając dalej, znalazłem zdanie: "Obraz-zagadka, dzięki któremu widział tylko formy i barwy bez treści, okazał się jego własnym obrazem zawieszonym do góry nogami. Jak sam mówi, zrozumiał, że przedmioty szkodzą jego malarstwu". Powiedzmy, że odtąd, Kandinsky zaczął malować abstrakcje, czyli coś co nie przedstawia nic, ale może przedstawiać cokolwiek chcesz. Jak kogoś kręci to, że malarz utożsamia błękit z brzmieniem fletu, a przejście z malowania kwadratów do okręgów jest rewolucją, to pewnie się urajcuje. Mój komentarz do tego jest taki, że kiedyś w kawałku nazwałem kumpla ksywą, jakiej nikt nie używał i po dziś dzień nikt nie wie, o kogo biega...
Koniec końców obrazy Kandinskiego to chuj wie co, ale kolorowe, więc w XXI wieku chwilami przypominają graffiti i pewnie dlatego są na czasie. Jasne, że to ignorancja z mojej strony, bo przecież, by zrozumieć wagę innowacji trzeba znać historię sztuki, a ja chuj o niej wiem. Tak jak filmy z Jamesem Deanem były w latach 50-tych badboyowe, a dziś są EMO i po prostu śmieszne; i jak "czucie i wiara" były romantyczne w stosunku do rozumu oświecenia, a dziś są naiwne; i jak "Yeezus" Westa było dla wielu śmieszne, a za 20 lat będzie klasykiem nowego nurtu...; tak pewnie (czy być może) obrazy Kandinsky'ego odcinając się od natury były wielce rewolucyjne, nowoczesne, furturistic czy coś... ale ja o tym nie wiem, bo się gówno znam. Wiedza jest więc kluczem do zrozumienia, jak zawsze. Niestety 2 miechy temu mój brat, fan silników 3-litrowych, zawiesił na ścianie swój obraz, złożony z zółto-zielonych kresek, przecinających się na czarnym tle i przedstawiający tyle samo, co obrazy żydowskich artystów z Manhattanu czy XIX-wiecznych Rosjan. Może się za mało najebałem, ale nic to we mnie nie wywołuje.
powiedzaaaaa, niedziela, 19 sierpnia 2018
Comments