Wczorajszy wpis miałem zakończyć PS'em: "W niedzielę wyjeżdżam do Włoch na 2 tygi - Rzym, Watykan, Sycylia, Neapol, Florencja." Pomyślałem jednak, że wstrzymam się z takimi oświadczeniami, bo jeszcze życie mnie zaskoczy... swoją przewidywalną skurwiałością. W sumie więc nie zaskoczyło. Gdy zobaczyłem dziś numer telefonu, od razu wiedziałem, co usłyszę.
Dzwoni bowiem dziś to jebane biuro podróży i oświadcza, że nie zebrali potrzebnej ilości osób i z tego względu wyjazd zostaje odwołany.
Jak zwykle. Przecież to by było zbyt proste, by załatwić w robocie urlop, zapłacić pieniądze, umówić się z mechanikiem i po prostu pojechać zwiedzić ten pierdolony Rzym. 2 lata temu miałem zwiedzać Luksemburg, Brugię, Brukselę, Amsterdam... odwołali dzień przed wyjazdem. Matka miała miesiąc temu jechać gdzieś, nie wiem, do Chorwacji czy gdzieś... odwołali. A teraz to. Co to są, kurwa, za biura podróży, do chuja?
Proponują w zamian jakąś pierdoloną Czarnogórę czy coś. Jebie mnie Czarnogóra - mogę spokojnie przeżyć 100 lat i umrzeć, nie zobaczywszy tego jebanego kraju, choć na pewno jest piękny, ludzie cudowni, ta, ta, ta, tyle że do srania mi potrzebny.
Ano, życie w całej swej okazałości - seria rozczarowań i niespełnionych nadziei. Zawsze tak samo. Zawsze człowiek musi się zadowolić resztkami, nagrodą pocieszenia. Zawsze chciałby tę sex-bombę z dużymi cyckami, a kończy z przeciętną dupą, szukając jej ukrytych zalet... Wieczne życie w cieniu porażki, kurwa, i to nawet nie z własnej winy, tylko jakiejś ogólnej skurwiałości życia.
Się sadzę, sadzę, a pewnie pojadę na te jebane Bałkany, bo już zbytnio nastawiłem się na urlop, by teraz po prostu do roboty łazić... Żywot nieudacznika, ciąg dalszy. Wszystko dzieje się poza mną i jakieś siły przesuwają mnie po szachownicy, kurwa.
powiedzaaaaa, wtorek, 08 września 2015
Comments