W wieku 30 lat w kółko słucham o młodości i przemijaniu owej młodości, o jej bezpowrotnej utracie i późniejszej, wiecznej nostalgii za nią. Im człowiek starszy, życie zaczyna coraz bardziej doskwierać, a dzieciństwo urastać do rangi mitu, pozycji Edenu, wspaniałej krainy mlekiem i miodem płynącej, gdzie uśmiechy z ryjów nie schodziły. Mitologizacja przeszłości to normalna sprawa, ale hej... przecież to nie ma sensu, przecież to nie prawda. My po prostu poddajemy się klimatowi. Wiecie czym naprawdę różni się młodość od starości, oprócz braku bólu stawów, rzecz jasna? Tym, że jeszcze nie ma co wspominać. Tym, że człowiek nie zadręcza siebie wspomnieniami.
Skończyłem ostatni odcinek "Reply 1988", toteż próbuję teraz jakoś otrząsnąć się z nostalgii. Nie znoszę zdań typu: "nie zmarnuj młodości" albo "ciesz się młodością". Przecież to niewykonalne, bo jeszcze nikt nie wymyślił, jak dobrze wykorzystać czas. Życie to ciągły żal, który z wiekiem się tylko zwiększa, jak kula toczona po śniegu. Młodość była taką samą teraźniejszością, jak teraz jest starość dla starych ludzi. Teraźniejszość to zawsze to samo - obowiązki i czas wolny, przeplatane żalem za tym, czego nie ma i żalem za tym, czego... już nie ma. Czemu nie mówić "starcze, ciesz się swą starością"? Przecież jeszcze nie umiera, a życie jest ponoć takie piękne. Powiedzą "starość nie radość" i "starość Panu Bogu nie wyszła". A czy w tej młodości wszystko było takie super? Czy nie chodzi o to, że teraz jest tak źle? Czy nie chodzi o to, że teraz wszystko rozumiesz i wiesz, jak bardzo wszystko jest gówno warte, jak bardzo wszystko spierdoliłeś? Kiedyś napisałem, że w życiu jest tylko gorzej - pewnie dlatego ludzie tęsknią za przeszłością.
Bo zastanawiając się nad dzieciństwem, oprócz tych widokówkowych, roześmianych dzieciaków na trzepaku, meczów piłki nożnej na tle zachodu słońca i waty cukrowej, widzę dużą kupę gówna, która skutecznie obrzydzała mi dzieciństwo. Widzę bowiem matkę, bijącą mnie po dupie dyscypliną z rzemykami, ilekroć byłem zbyt głośny; pamiętam swój strach przed nią, jak wtedy gdy koszulka wkręciła mi się w łańcuch od roweru i przez wiele godzin bałem się wrócić do domu; widzę całe litanie zakazów i nakazów, jakie matka z ojcem uknuli przeciw mnie, by wychować mnie na takiego świra, jakim dziś jestem (świetna robota, BTW); widzę alkohol, którego nie mogłem pić, filmy po 23, których nie mogłem obejrzeć i masę rzeczy, które musiałem zrobić, "bo tak"; w uszach słyszę tylko "nie kurz!" i "wstydź się", powtarzane przez moją matkę całe dzieciństwo, jakby brak kurzu na szafkach był ważniejszy od wszystkiego innego; widzę szkolne wycieczki, na których nigdy nie byłem i wakacyjne wypady nad rzekę, które nie doszły do skutku, bo rodzicom się nie chciało, przez co niemal każde wakacje spędzaliśmy pod pustym blokiem; widzę 17 lat szkoły, wpajania do głowy bzdur, z których nie pamiętam dziś nawet 5%; widzę odrabianie lekcji o 19 i nerwowe odpytywanie pod szkolną tablicą; widzę również całą masę upokorzeń, niezręcznych sytuacji, jakie głupie dzieciństwa ze sobą niosą i wiele innych.
Jeśli dzieciństwo było fajne, to dlatego, że człowiek był zbyt głupi, by zrozumieć, że wcale nie jest takie fajne.
Niejeden starzec zapewne zaliczyłby jeszcze mój obecny wiek do młodości (którą ja jakoś utożsamiam tylko z dzieciństwem, siebie mając już za starego) i również kazał mi cieszyć się tym wiekiem.
Cóż, nie potrafię cieszyć się swoim obecnym życiem, choć zapewne za 20 lat będę wzdychał do czasu, gdy moje dni, tygodnie, miesiące i całe lata były bezcelowe, bezsensowne i nudne jak flaki z olejem, a życie polegało na zapierdalaniu na jebanej poczcie i marnowaniu czasu przed komputerem albo zadręczaniu siebie wszystkim, co podpadnie. Choć dziś takie życie doprowadza mnie do szaleństwa, za 20 lat będę już dostatecznie szalony, by wspominać obecny okres ze łzami tęsknoty w oczach. Łzami, które dziś cisną mi się do oczu z żalu nad tym, jak bardzo to życie nie spełnia moich oczekiwań.
W 17 odcinku "Reply 1988" nasi bohaterowie kończą szkoły i zadają sobie pytania "kim chcesz zostać", "co chcesz robić w życiu"? Jeden chciał zostać pilotem, drugi lekarzem... Utożsamiam się jedynie z Sung Deok, która podobnie jak ja, nie miała pojęcia kim chce być i co chce robić. Kłopot w tym, że ja mam już nie 20 lat, a 31 i w tym wieku już nawet nie mam prawa zadawać sobie takich pytań. Zresztą po co - i tak nic nie wymyślę. Jestem przeciętny.
powiedzaaaaa, piątek, 12 sierpnia 2016
Comments