Idę do hydraulicznego, a tam identyczna bateria, jaką kupiłem przez Internet... tylko 50 zł droższa. Jadę do Leroy czy Castoramy, a tam odpływy liniowe 100, 200 i 300 zł droższe od tego, który kupiłem; do tego raptem 3 rodzaje drzwi prysznicowych (bez kabin). I to już cały wybór? Wchodzę do motoryzacyjnego po przewody do świec i słyszę: - Nie ma na stanie, ale możemy sprowadzić.
Przestaję rozumieć, po co istnieją jeszcze sklepy stacjonarne skoro wybór w nich jest mocno ograniczony w porównaniu do internetowych ofert z całej Polski, a ceny przecież zawsze wyższe o co najmniej 20-30%, bo jakoś trzeba zarobić na pensję swoją, pracownika, wynajem lokalu, prąd... I gdyby jeszcze owe sklepy posiadały towar na stanie, to szybkość wejścia w jego posiadanie (w przypadku nagłej potrzeby) rekompensowałaby wyższą cenę, ale coraz częściej sklepy nie posiadają owego towaru, a jedynie mogą Ci go sprowadzić na zamówienie - okresie oczekiwania 2-3 dni. Sprowadzić rzecz widzianą w katalogu, to każdy może sobie samemu przez Internet i też odczeka 2-3 dni na kuriera, przy czym zapłaci za to tyle samo albo mniej, omijając pośrednika ze sklepu, który zażyczy sobie dodatkowe 30 zł za kliknięcie przycisku "zamów". Inna sprawa to dodatkowy koszt transportu, gdy przewóz, np. 2-metrowych drzwi wejściowych Fiatem 126P okaże się niemożliwy. W zależności od odległości sklep policzy sobie kolejne min. 30zł. - w przypadku zamówienia przez Internet, transport pod drzwi już jest wliczony w cenę... która i tak jest niższa.
Nie wróżę różowej przyszłości sklepom stacjonarnym - raczej Poczcie Polskiej i wszelkim firmom kurierskim.
powiedzaaaaa, sobota, 28 lipca 2018
Komentarze