No i mija już niemal rok od sławetnego wpisu http://powiedzaaaaa.blox.pl/2014/12/29.html. Czas zapierdala, że szok. W dzieciństwie nie odczuwa się upływu czasu... bo zegarki dają dopiero na komunię. Za 2 tygi kończę już nie 29, a 30 lat. Będę musiał zmienić konto w banku z "dla młodych" na "dla starych, nudnych, zadokowanych w życiu i jedynie już zarabiających". Garderoby za to dalej nie zmieniam. Pieprzyć płaszczyki dla poważnych, zamszowe buciki i koszule w spodniach.
Muszę powiedzieć, że ostatni rok był jeszcze bardziej chujowy od poprzednich chujowych. Wyjąwszy z niego 16 dni, spędzone na dwóch wyjazdach, nie wydarzyło się w nim nic wartego życia, nic czego bym nie znał. 349 dni, których nie było. Nawet mój kalendarz stanął gdzieś w maju, bo już nikomu nie chciało się zdzierać kartek - po co, skoro wszystkie dni takie same. On sam też jakoś nie chciał się dla mnie zrzucać na podłogę. 349:16, tak brzmi rozmiar mojej porażki w 30 meczu życia. Jakby zebrać do kupy wszystkie godziny, w których onanizowałem się pod tyłek Jady Stevens, Luny Star i paru innych, to może uzbierałby się dodatkowy tydzień dobrych wspomnień, choć w wieku 30 lat walenie konia zaczyna przyprawiać o wyrzuty sumienia i rozczarowanie sobą nawet w trakcie i wówczas pomocny staje się tag /humiliation. Cud, że jeszcze mam wzwody. Do wyniku dodać można również jakiś pełny miesiąc pogrążenia w pijackim szczęściu... ale porażka i tak sromotna, na całej linii.
Zwolniłbym siebie albo kazał się podać do dymisji. Ja z ostatnich lat musi wypierdalać albo zostanie potraktowany jak bohaterowie, co bardziej krwawych horrorów - piły łańcuchowe, haki rzeźnicze, noże kuchenne i te pieprzone rozdrabniacze odpadów kuchennych w zlewach, które wiecznie atakują dłonie niespodziewających się masakry gospoś. Nie owijając już w poliester, zamierzam coś ze sobą zrobić... W kontexcie ostatniego zdania o rozdrabniaczach i nożach, brzmi to fajnie niepokojąco. Powiedziałem "zamierzam"? Powiedzmy, że chciałbym coś zmienić, tyle że po dwóch tygodniach myślenia nad zmianami, wymyśliłem jedynie prostytutki, papierosy i jeszcze więcej alkoholu - klasyczne destrukcyjne trio. Kurwa, kolejny rok upłynie pewnie w tej samej ciemnej dupie, co poprzedni, skoro pomysłów na życie wciąż mam tyle, co kot nasrał.
- Musi być coś, co chciałbyś robić. - Pisanie w domu bzdur, takich jak te powyżej, do jakiegoś pisma czy portalu, za 2 tysie miesięcznie oraz późniejsze, codzienne przepijanie tych pieniędzy podczas słuchania muzyki. Wtedy nawet nie musiałbym być szczęśliwy.
powiedzaaaaa, poniedziałek, 16 listopada 2015
Comments