Gdy w ciągu ostatnich 7 miesięcy nie mogłem wziąć choćby dnia wolnego w pracy - byłem zdrów jak ryba, przez całą jesień i zimę nawet kataru nie miałem ani razu. Gdy od poniedziałku dostałem wreszcie urlop, już lecę na antybiotyku, mam nawroty temperatury, a w gardle "dom latających sztyletów". Można się wkurwić? Pasuje tu zdanie: how sick is that?
Co najlepsze, będąc u lekarza, zapomniałem się spytać, co mi w końcu dolega, a on, tj. lekarz, rzecz jasna sam mi nie powiedział, bo polscy lekarze mają tak bardzo w dupie swoich pacjentów, że najchętniej nie mówiliby im nawet "dzień dobry", nie mówiąc już o informowaniu zainteresowanych o stanie ich zdrowia - moja matka dopiero po 20 latach dowiedziała się, że podczas cesarki w '85 wycięto jej jajniki, bo miała na nich torbiele czy coś... Po co informować pacjentkę o takiej błahostce jak usunięcie paru organów?
Wracając do pani doktor. Badając moje gardło, użyła ona tego pierdolonego drewnianego patyka, który zawsze przyprawia mnie o odruch wymiotny i tym razem nie było inaczej. Podobno tylko mężczyźni reagują tak na to badanie. Nie wiem, jak kobiety mogą robić lody, nie mówiąc już o głębokim gardle. To zapewne kwestia braku jabłka Adama. Ciekawe czy geje potrafią wziąć do gęby całego fiuta... Pewnie tak, bo chłopy we wszystkim ambitni.
powiedzaaaaa, środa, 27 kwietnia 2016
Komentar