top of page
  • powiedzaaaaa

Sen nr 145369

Zaktualizowano: 31 paź 2020


Trochę to niewiarygodne, ale znowu mi się śniła. Rzecz miała miejsce na moim blokowisku z dzieciństwa. Ogromna ilość moich snów rozgrywa się w tamtej scenerii sprzed 17 lat. Wracałem z meczu z dwoma kolegami. Jak zwykle nie mogłem iść. Wiecznie śni mi się, że idę resztkami sił, że nogi mam niemal kompletnie bezsilne, że nie mogę ich podnieść, jakby ważyły setki kilogramów, a stawiając je mam wrażenie, że zaraz upadnę, że nie mogą mnie utrzymać, bo nagle są jak z waty. Szliśmy w stronę mojego bloku, mijaliśmy blok ciotki, sklep spożywczy - wszystko na swoim miejscu, jak przed laty. Przez cały czas miałem wrażenie, że moi koledzy ze mnie szydzą. Spytałem czy nie bolą ich nogi. Nagle jednym z nich okazał się Radek, kolega z podstawówki. Czemu akurat on? Gdy miał już odpowiedzieć, na naszą wydeptaną ścieżkę weszły dwie dziewczyny. Jedna miała kontuzję nogi i założoną na nią jakąś szynę czy coś, druga ją przytrzymywała. Rozpoznałem tę kontuzjowaną. Uznałem, że to Monika z bloku naprzeciw, choć w rzeczywistości mieszkała w bloku na prawo od mojego. Monika była w 8 klasie dziewczyną Wojtka, bodaj pierwszą dziewczyną któregokolwiek z nas, aż ten przyszedł do niej najebany, bo wina spijał i zrobił scenę pod blokiem. Czemu to ona pojawiła się w roli inwalidki? Kilka lat później po Wojtku spotykała się z Łukaszem. Spotkałem ich w autobusie i nie wiadomo czemu każde z nas udawało, że się nie zna, z czym do dziś się źle czuję. Zauważyłem wówczas u Moniki... garba. Rosło jej coś na plecach, może garb, może jakiś tłuszczak, może inne gówno. To widać wystarczyło, bym po dziś wspominał ją w snach jako "kobietę z wadą fizyczną", heh. Czy druga dziewczyna była Olą? Nie. Nastąpił moment, w którym miałem kontrolę nad przebiegiem snu. To się czasem zdarza. Idąc z nimi tą ścieżką, przypomniałem sobie Olę, pomyślałem "czemu to nie miałaby być ona" i momentalnie nastąpiła zamiana bohaterek - to Ola szła z chorą nogą, podtrzymywana przez koleżankę. Koledzy zniknęli. - Jeszcze masz tę nogę chorą? - zagadnąłem. - No - odpowiedziała niemrawo. Zrozumiałem, że walnąłem gafę, bo co jeśli... - To już tak na stałe? Znowu przytaknęła, a ja od razu wiedziałem, że takie drobne kalectwa nie są w stanie zmienić mych uczuć do niej i że chciałbym być tym, który będzie jej oparciem. Wszedłem z nimi do klatki schodowej, która niegdyś prowadziła do mojego mieszkania. Weszliśmy na I piętro, spojrzałem na drzwi wejściowe i zrozumiałem, że to nie są moje drzwi. Usiadłem na schodach, dziewczyny zatrzymały się na sąsiednich, w połowie drogi na II piętro. - Problem w tym, że ja już tu nie mieszkam... i nie wiem, gdzie jest teraz mój dom - powiedziałem do dziewczyn, usilnie próbując ustalić miejsce zamieszkania. Jakaś kobieta stała nieopodal przy oknie i słuchała tego, co mówię. Wyglądała jak ta stara, grubawa, amerykańska aktorka z trwałą na łbie, którą wiecznie spotykam w rolach expedientek w wiejskich sklepach Texasu, której nazwiska nie znam i pewnie nikt nie zna. Nie wiedziałem, gdzie mieszkam i gdzie mam iść. Ola powiedziała z uśmiechem, że jeśli chcę, to mogę iść do niej. Uznałem, że to dobry moment, by powiedzieć: - Wiesz, mi wcale nie przeszkadza, że masz kłopoty z nogą. Brzmiało to jak wyznanie miłości, bezwarunkowe oddanie mimo wszystkich jej wad i sądząc po spojrzeniu Oli, ta akceptacja jej ułomności, zwłaszcza ze strony mężczyzny, wiele dla niej znaczyła. Być może żyła w przeświadczeniu, że z powodu kalectwa nikt się nią już nie zainteresuje, nikt jej już nie pokocha i o miłości będzie już tylko słyszeć, czytać w książkach. Podeszła do mnie samodzielnie, nachyliła się, pocałowała mnie w czoło i podziękowała za te słowa. Ruszyła na górę, mówiąc "chodź". Wstałem i ruszyłem za nią - i tak nie miałem, gdzie iść. I gdy tak szliśmy... oczywiście się obudziłem.

PS. Przyśniło mi się to dziś, ok. 8 rano. Dobrze, że wziąłem wolne. Gdybym szedł do roboty, to o 6:50 byłbym na nogach, nie spotkał Oli i nie miał, o czym pisać. Robota to przekleństwo.



powiedzaaaaa, czwartek, 15 stycznia 2015

3 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Z pewnej, dawnej rozmowy:

- Za komuny to byłoby nie do pomyślenia. Za komuny już by ludzie dawno temu wyszli na ulice, a teraz? Kiedyś były wielkie zakłady i silne związki zawodowe, które łatwo mogły zebrać do kupy tysiące pra

"Pintki" to fajne słowo

W TV mówili o potrzebie pamięci o Auschwitz. Nie lubię słowa "pamiętać" w odniesieniu do takich rzeczy. Pamiętać bowiem mogą świadkowie naoczni, dla których lata spędzone w Auschwitz są wspomnieniami.

bottom of page