top of page
  • powiedzaaaaa

Miłość w czasach zarazy

Zaktualizowano: 4 sty 2021

Mógłbym dziś opisać wszystkie sytuacje między mną, a "koleżanką" z pracy. Pierwsze spotkanie, gdy na "dzień dobry" zaliczyliśmy obustronne uderzenie pioruna i kilkusekundowe zapatrzenie się w siebie; wszystkie późniejsze maślane oczy i zupełnie obojętne spojrzenia, "żeby nie wyjść na desperata/-tkę", "żeby się nie narzucać" i "że wcale mi nie zależy, bo nie jesteś taki fajny, a ja mogę mięć każdego"; to, ile razy ją olałem i zignorowałem, mijając bez słowa, gdy akurat wlepiała we mnie gały; oraz to ile razy ona zrobiła to samo. Nasz trwający już rok z długimi, bo kilkomiesięcznymi przerwami "związek" jest zabawny, z lekka niezręczny, czasem męczący... ale wciąż excytujący i jestem pewien, że ona też przychodząc do pracy szuka mnie wzrokiem, czeka na okazje, ciekawi ją "co też się wydarzy", "czy dziś znajdzie jaja, żeby zagadać". Bo ona tak samo jak ja spina się przy mnie i drętwieje jak dziecko, a potem udaje niewzruszoną i dojrzałą, bo ją, tak jak i mnie, również męczy własna niedojrzałość i brak kontroli nad tym cholernym ciałem, gdy na czyjś widok nogi ci miękną, ręce trzęsą, a serce podchodzi do gardła, choć chciałbyś zachować spokój i opanowanie, być cool i zajebisty, jak przy wszystkich innych. Widziałem u niej te oznaki, a ona bankowo widziała je u mnie. Niestety ona to nie wszystkie, a ja to nie wszyscy. Wszyscy na poczcie chcą ją wyruchać (nie mogę słuchać tych komentarzy), choć tylko ja mam szansę. Zabawne to wszystko jest. Czasem sam się z tego śmieję. Zabawne jak można sobie komplikować coś tak oczywistego. Podobamy się sobie - czy może być łatwiej?


Mogłoby. Po pierwsze mogłaby nie mieć dziecka, które prędzej czy później będzie problemem. Po drugie, koleżanka z reguły pracuje na innym urzędzie, a na moim pojawia się raz na kilka miesięcy. Kiedy indziej znika na kwarantanny, zwolnienia wychowawcze... Przez ostatnie 5 miesięcy widziałem ją z 5 razy, zawsze z kimś w towarzystwie albo zajętą pracą albo...


Albo jak dziś, gdy czytałem na głos listy do św. Mikołaja, żeby wszyscy mogli się pośmiać z Kasi, która napisała, by Mikołaj kupił jej "to, co chce". Mikołaj, nie Kasia. Oczywiście miałem w tym również ukryty cel, bo po cichu liczyłem, że pojawi się tam "koleżanka" i może poprzeglądamy te listy razem albo chociaż zobaczy, jaki to ze mnie wodzirej, przywodzący uśmiech na twarze wszystkich dookoła. Poniekąd się to udało, bo czytam, obracam się, patrzę na grupkę palaczy za szybą i nagle dostrzegam ją... wpatrzoną we mnie. Stoi na fajce w gronie 5 czy 6 osób, stłoczonych obok siebie jak pingwiny w zamieci albo ziomale podający sobie lufkę w kręgu i jest nieobecna, nie słucha ich, nie gada z nimi, gapi się do wnętrza budynku przez szybę, a spośród wszystkich tam obecnych właśnie na mnie. Zasada stara jak świat - kobiety chcą tych, którzy ich nie chcą. Bo taki chłop to dla nich wyzwanie.


Ale wypadałoby skończyć te już męczące mnie gierki, podejść wreszcie do niej i umówić się... Tylko gdzie, skoro wszystko zamknięte, a za 4 dni to już kompletnie? Ja widzę tylko spacer... zimą... a zimno coraz bardziej. Ano, kupię gorącą herbatę, która wystygnie w drodze... Miłość w czasie zarazy musi być trudna, ale jeśli ją przetrwa to nabędzie przeciwciał i zwalczy choćby 100 lat samotności. Taki żarcik naiwny. A tak na serio, to boję się bliskości. Zamknąłem się już na długo przed pandemią. "Love Lockdown", Kanye.


Kto zdążył przeczytać ten wpis niech się cieszy, bo pewnie go usunę. Zbyt "odkrywczy". Odkrywa stronę, którą lubię trzymać pod kocem. Poniżej piosenka ostatniego miesiąca, zwłaszcza końcówka z rozdzierającym głosem Franka. Rozwala mnie kilka zdań tego textu, zwłaszcza pierwsze:




PS. Z tydzień temu śniła mi się Ola, ale nie bardzo pamiętam, co się działo. Między nami chyba wszystko skończone. Zmiana banana. Sorry.



powiedzaaaaa, wtorek, 22 grudnia 2020r.

49 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Hoodini

2021 - Game Changer?

Jest taka utopijna wizja, by uczynić rok 2021 rokiem przełomowym w życiu, które nie daje mi żadnej satysfakcji. Taka wizja, że studnia wylewa wodę, a błoto wokół niej zaczyna rozkwitać, zmieniając pon

bottom of page