Na poczcie typowe święta - robota we dwóch za czterech, więc wszystko jest jedynie szturchnięte, nadgryzione i stosy rosną. Z 40 listonoszy brakuje bodaj 12, przy czym każdy rejon tak obciążony, że dla dwóch by starczyło - nie to nie jest efekt przedświątecznych zakupów, to zwykła pocztowa norma.
Chciałem dziś rozwieźć polecone sprzed półtora tygodnia na jedną wiochę, ale się nie udało. Wchodzi naczelniczka i mówi:
- Dziś zostawcie swoje rejony i jedźcie w rejon Kamila, bo tam zaległości sięgają dwóch tygodni.
Tam oczywiście też gówno zrobiłem, bo ile można zrobić wyjeżdżając w rejon o 11:30, skoro na urzędzie jest tylko jedna osoba do wpisania 300 paczek i zanim ona to zrobi... Później przyjeżdża dyrektorek i mówi ci, że przecież "koleżeństwo tego wymaga, by rozwieźć rejon nieobecnego kolegi" i że on nie rozumie, czego nam potrzeba, bo przecież dali nam 2 dodatkowych ludzi (gdy brakuje 12-stu).
A ja staram się nie stresować nadmiarem obowiązków, pierdolę, słucham sobie Jay Parka, wychodząc do emerytek śpiewam sobie pod nosem, że "I would fuck you so good", a o godzinie 15 zjeżdżam na pocztę, rozliczam się, zostawiam wszystko na następny dzień i jadę do domu, bo 8 godzin wyrobiłem, a że ta moja robota przypomina szturchanie trupa i codziennie zdążam zrobić raptem 1/15 całej roboty, to nie moja wina - pan dyrektor to mądry człowiek, więc może on to rozwiezie. Za długo robię na poczcie i zbyt wiele razy widziałem taki burdel, bym miał się starać i stawać na głowie.
Ta firma jest chora, pojebana, popierdolona; podejmuje się terminowej roboty nie zapewniając rąk do pracy i koniec końców, gdzieś tam w tym stosie zaległych poleconych i waszych prezentów gwiazdkowych są listy z sądów, które już dawno temu powinny były być doręczone, a nie są i chuj wie, kiedy będą. Ludzie śmiali się z InPostu i odbierania listów w kioskach - na poczcie ich wam nawet nie doręczą, bo nie ma kiedy - ja jeszcze w tamtym tygodniu biegałem po 3 rejonach, teraz tylko po dwóch, wow. Wszyscy powinni wytaczać poczcie procesy i żądać odszkodowań.
Aaa, inna terminowa robota, na której wykonanie mam jeszcze kilka dni, to spisanie jakiś 100 liczników gazów - taa, ciekawe kiedy...
Idę uczyć się języka - minimum 20 słówek dziennie, potem dramy. Ostatnio oglądałem "Coffee Prince'a" - zaaajebiiiista, choć pierwsze 30 minut lepiej ominąć.
powiedzaaaaa, środa, 14 grudnia 2016
Comments