Kurwa, jakie nudy. Ile można oglądać YouTuba? Ile można oglądać filmy? Ile seriale? Ile, kurwa? Ile lat można tak przejebać? Szkoda mi życia, by je tak marnować, ale co tu robić? Z nudów już prawie co drugi dzień obcinam sobie włosy i zaczynam się bać, co też za fryzurę odpierdolę na koniec tygodnia... Ostatnio nawet sobie uszy przekłułem (w wieku 35 lat), żeby coś zmienić, wnieść coś nowego, świeżego czy coś i przez parę dni nawet było ciekawie, że przeglądałem się w szybie każdego samochodu.
Dziś znowu skończyłem robotę przed 12 w południe, z nudów pojechałem na miasto, które jest "chuj, nie miastem", zrobiłem jakieś zakupy, połaziłem po sklepach, kupiłem sobie (a niby komu?) kolejną koszulę, której nie będę miał gdzie założyć, wróciłem do domu... i była dopiero 14:30... Co tu robić do końca dnia? "Ukryta prawda"? Pornole? Siłka była ostatnie dwa dni, to dziś sobie darujemy, zważywszy, że prawie nie sypiam, bo od pół roku mam jakąś bezsenność, zaburzenia snu, itd.
I swear to God, że czasem czuję się jakbym odsiadywał dożywocie. W angielskim odsiadkę często określa się zwrotem "doing time" i faktycznie mam wrażenie, że robię czas. Dano mi czas, a moim zadaniem jest go wyrobić. Usiąść i patrzeć, jak mija. Usiąść na dupie przed monitorem i czekać, aż ucieknie. Po polsku mówimy bardziej gangstersko o "zabijaniu czasu". Jakież to smutne. Niby te nasze życia takie cenne i jedyne, drugich nie będzie, czasu się nie cofnie, śmierć wisi w powietrzu, bo sąsiadka raptem 30 lat miała i tętniak jej we łbie strzelił, a każdy zabija czas, tj. wymyśla przeróżne sposoby na sprawienie, by minął jak najszybciej. Jedni biegają, drudzy chodzą na siłownię, trzeci (jak mój brat) robią bity, z których nic nie mają, bo nikt ich nie potrzebuje, nie słucha. Jeszcze inni jak mój były znajomy nagrywają i nawet wydają legalnie płyty, których nikt nie kupuje... A czas mija, cyk, cyk, cyk. Jebane przemijanie strikes again, jak w tandetnych serialach akcji z lat 80-tych. Obłęd życia. Wartość życia nie podlega inflacji?
Im dłużej żyje tym coraz bardziej przytłacza mnie to, jak bardzo świat jest fałszywy i zakłamany w tym udawaniu, że jest zajebisty, ciekawy i interesujący. Ja widzę miliony zbytecznych bzdur, służących jedynie do zabijania czasu i wyrzucania go do śmieci. Widzę nieszczęśliwych, samotnych ludzi, którzy tak samo jak ja nie wiedzą po co żyją, ale dzięki rozrywce w TV i Internecie nie musza się nad tym zastanawiać. Byle do wieczora, byle do serialu o godz. 20, byle do najebki w sobotę, byle do wypłaty, byle do wakacji, byle do emerytury. Zleci. I to jest to drogocenne, niepowtarzalne życie? Zleci? O to biega w życiu? Życie jest nudne, tylko niektórzy tak bardzo dają się rozerwać rozrywce, że tego nie widzą. To kwestia nastawienia, jakiejś zdolności do odczuwania przyjemności i radości ze wszystkiego dookoła, istnienia, bycia pośród... której ja chyba nie posiadam, Gdy zaczynam tak gadać, brat rzuca złotą radą: "to weź się za coś", po czym daje jakiś debilny przykład, czynność jakąś albo hobby, które jest tylko kolejnym sposobem na zabicie czasu i nudy, ale nie wniesie żadnej trwałej zmiany do życia, nie sprawi, że ono nagle będzie miało sens. Niestety mężczyźni to nie kobiety i oni wiecznie poszukują sensu i celu swojego istnienia, a jak go nie znajdują, to popadają w depresje, uzależnienia, agresje i ogólnie mówiąc, odpierdala im. Chłopy, to nie baby - dziecko tu niczego nie załatwi.
Widzę, że wróciliśmy do punktu sprzed nauki jęz. koreańskiego. Powrót pustki. The Saga Continues. To znak, że za parę miesięcy pojawi się w moim zbytecznym życiu nowe debilne, fałszywe hobby, które zaćmi mi umysł na pewien czas i napędzi do trwania w czasie. Tylko po co skoro i tak się wypali i przeminie. Jak wszystko. Wszystko jest tymczasowe - muszę opatentować to zdanie, narobić wlepek, koszulek i czapek z daszkiem.
Zazdroszczę ludziom, jak mój brat czy moja matka, którzy nigdy nie narzekają i zawsze są zadowoleni z siebie i życia, które wiodą, choć są one tak samo nudne jak moje. Ja wieczny brak satysfakcji mam po tatusiu. Pewnie też mnie znajdą w łazience i to przed 50-tką.
powiedzaaaaa, środa, 7 października 2020r.
Comments