Zarobiony jestem. Kupno bloków pociągnęło za sobą wniesienie do nich starych mebli kuchennych, to zaś mus kupna nowych do domu, a to zaś remont całej 20-letniej już kuchni. Na dodatek dałem się podkusić na prostowanie ścian karton gipsem. Każda ściana, podłoga i sufit mojego 50-letniego domu nie trzyma ani poziomu ani pionu, więc w takiej kuchni różnica między dołem a górem to 5 cm, ale tylko przez metr, dalej mamy wybrzuszenie, później zapaść... Prawie jak w Sopocie. Nie wiem, co za debile stawiali ten dom. Czy w latach 60-tych nie słyszano w Polsce o poziomicach? Bo cementu na pewno nie było, toteż tynki z piasku i wapna sypią się aż miło, a gwoździe wyciąga się z nich nie breszką, tylko palcami.
Śmieszy mnie trochę myśl, że mój prawdziwy dom jest ukryty - pod panelami i karton gipsem. Na pierwszy rzut oka, z zewnątrz wszystko cacy, ale zdejmij tylko panelę, a zobaczysz prawdziwe oblicze - sypiące się tynki, pęknięcia, zapadnięty strop i resztki ściennych malowideł pierwszych osadników. Nie wspomnę o instalacji elektrycznej, w której zgubił się już niejeden fachowiec - na każdej ścianie mam ze 4 puszki z kilometrami przewodów, z których większość dawno nie działa. Taaa, a propos - od paru dni nie mam prądu w jednym pokoju.
powiedzaaaaa, sobota, 20 stycznia 2018
Comments