Brat zmienił robotę z prowadzenia ciężarówki na posadę urzędową. W związku z tym wypada mi zauważyć, że prestiż zawodowy i pozycja społeczna to zabawne sprawy. Zabawne, że urzędnik, który zarabia 3x mniej od kierowcy ciężarówki w oczach ludu stoi wyżej w hierarchii społecznej od wspomnianego kierowcy i jest "aż urzędnikiem", a kierowca "tylko kierowcą" nawet w społeczeństwie kapitalistycznym, w którym teoretycznie lepszy powinien być ten bogatszy. Nie wiem czemu siedzenie za biurkiem w choćby wiejskim urzędzie ma tak wysoki prestiż i stawia kogoś zarabiającego, np. 2 tysiące wyżej od kierowcy, który wyciska 5-6, a i nawet z 10 i więcej tysięcy złotych w przypadku kierowców międzynarodowych (z tego, co się orientuję z opowieści brata). Przedziwna sprawa. Albo chodzi wciąż o stereotyp pracy za biurkiem - lekkiej i przyjemnej - do której dostać mogli się tylko wykształceni ludzie - co dziś jest śmiesznym myśleniem, bo wykształconych jest połowa mojego pokolenia; albo chodzi o zwykły image, wyglad i ubiór, bo jak cię widzą, tak cię piszą, co odczułem kiedyś na własnej skórze, gdy planując wyrwać się na rozmowę wstępną do sądu, przyszedłem na pocztę odstawiony w eleganckie ciuchy i momentalnie każdy traktował mnie jakbym był z wyższej półki. Rozwala mnie to ilekroć wchodzę z listami do jakiegoś urzędu czy nawet firmy, gdzie panie sekretarki ubrane w garsoneczki oraz panowie referenci, inspektorzy czy też przedstawiciele ubrani w garnitury zdają się jakby być ponad resztą społeczeństwa, a już zwłaszcza listonoszem ubranym w kurtkę z odblaskami. Stoję sobie wtedy przy blacie recepcji i jestem pewien, że niemal każdy z tych pracowników zarabia mniej ode mnie i tylko wygląda, jakby "udało mu się". Do głowy przychodzi mi wówczas Wokulski - majętnością dorównywał elitom, rozumem je przewyższał, ale nigdy nie zyskał w ich oczach szacunku, zawsze był tylko nędznym dorobkiewiczem.
powiedzaaaaa, niedziela, 11 marca 2018
Comments