Siedzę i gapię się na CO2 z Guinnessa Draught opadające w dół szklanki. Miliardy miliardów bąbelków, barwiące piwo z jasno-czekoladowego na kompletnie czarne... choć właśnie nie kompletnie czarne, więc mamy tu, kurwa, jakiś drugi sort puszczony dla Polaków. Biorę szklankę pod światło i widzę... światło. Niedopuszczalne. Ale niech tam... Guinness to i tak Guinness, więc mamy święto. Piana gęsta jak śmietana, zerowe nagazowanie i gorzkość. Jest w ogóle takie słowo jak gorzkość? Chyba jest, skoro go używam...
Chciałbym mieć swój browar. Łask ma swój browar, Zduńska Wola ma, Piotrków Tryb. ma aż dwa browary, a Pabianice ani jednego - w najbiedniejszym mieście Polski nawet na swój browar nie mają. W swoim browarze stawiałbym na ciemne piwo... plajta murowana. Spoko, jasne siki też by były... dla zarobku. Ale głównym produktem byłby ciemny stout. Żaden tam, kurwa, porter, tylko właśnie stout czyli rynek w Polsce wciąż niezdobyty, by nawet rzec nieistniejący. Poza tym wprowadziłbym do puszek widgety, które w polskich browarach wciąż nie istnieją, a przecież są genialne! Innym bajerem byłoby wprowadzenie śladem browaru Old English dla czarnuchów - litrowych, szklanych butelek do piw jasnych. Gówniarze chcą być jak raperzy i trzymać wielkie butle browca w dłoni. Zresztą nie tylko Old E ma takie butle - San Miguel choćby też. Pilem i fajnie się trzymało te butelkę. Taaa... plajta murowana, a potem depresja, bo poszło w chuj kasy.
Ostatnio żyję na umiarkowanym optymizmie i pewnie dlatego nic nie piszę. Wiąże się to zapewne z tym, że łeb mam zajęty planowaniem kolejnych ruchów na szachownicy (skojarzenie do klipu "Da mystery of chessboxin'" Wu-Tanga hehe) Nie mogę narzekać. Nic złego się nie dzieje, poza życiem. Szefowa odeszła na emeryturę, parę godzin temu brat kupił sobie berneńskiego psa pasterskiego (w sumie ja go namówiłem - fajna kulka), ktoś inny kupił ode mnie roślinki z akwarium, a ja planuje ważenie piwa w domu, a co najważniejsze - nową aranżację w akwarium. Pół roku temu pisałem o lustrze w akwa - już kupione. Skały ustawione na podłodze - w przyszłą niedzielę tworzenie świata. Kurwa, te skały ustawiam już od tygodnia, czasem po kilka godzin. Przestawiam, obracam, szukam najlepszego położenia, by było zajebiście i poszło sprawnie. Jak dziecko w piaskownicy. Nie ma to jak coś tworzyć. Krajobraz.
Gdy patrzę na swe dzieciństwo i ówczesne moje zabawy - jedynie tworzenie czegoś mnie zajmowało. Mój brat jeździł resorakami po dywanie - ja budowałem z kaset magnetofonowych garaże, po czym parkowałem w nich samochód i to był koniec zabawy. Brat napierdalał się robotami, wydając odgłosy typu "czyuuu" i "trffff" - ja budowałem twierdze dla owych robotów, po czym zdobywałem ją w minutę i to był koniec zabawy. Na podwórku to samo - budowanie bazy, na drzewach, w krzakach, dachy, maskownice...
Dobra. Pokazałem wrażliwą stronę i pogadałem o browarach, więc kobiety i mężczyźni powinni być zadowoleni. Everybody celebratin' # Dre "Fuck wit Dre Day. Kurwa, co bas.
powiedzaaaaa, sobota, 22 sierpnia 2015
Comments