Opowiem wam najciekawszą sytuację z kategorii "przecież byłem w domu":
Podjeżdżam pod posesję i widzę, że facet myje samochód na podwórku. Jak wieśniak myje auto, to musi sobie puścić disco polo na maxa, żeby jego prostactwo niosło się hen, hen po wsi, także siedzi sobie facet w aucie, poleruje tapicerkę, muzyka nawala, a ja stoję przy płocie, jakieś 10 metrów od niego i: wołam, trąbie ze swojego auta, chodzę wzdłuż płotu, by facet zauważył mnie w lusterkach, dzwonię dzwonkiem do domu, by może jakiś domownik wyszedł, znów wołam, znów trąbię... po czym zostawiam awizo, choć facet stoi parę metrów ode mnie. Faktycznie był w domu.
Kilka razy trafiłem w necie na komentarze ludzi żalących się na listonoszy, którzy wrzucają im awiza podczas gdy oni byli w domu. Na pewno jakiś procent listonoszy faktycznie stosuje takie praktyki (choć ja takich nie znam), albo z powodu bycia mendą społeczną albo z powodu nawału roboty (co oczywiście nie jest usprawiedliwieniem), ale od kuchni, większość przypadków wygląda tak, że gdy listonosz się do was dobija, to wy akurat odkurzacie mieszkanie, słuchacie disco polo "na cały regulator" (hehe), weszliście na strych rozwiesić pranie, zeszliście do piwnicy dorzucić do pieca albo wyszliście na minutkę na podwórko bądź do sklepu - a mimo to dalej twierdzicie, że "cały dzień byliście w domu". Nie mówię już o tych, którzy mają taki zryw do drzwi, że listonosz zdąży odejść.
Ile razy prowadziłem rozmowę z klientem wielce zdziwionym, że dostał awizo. - Cały dzień byłem w domu - To czemu mi Pan nie otworzył drzwi, gdy dzwoniłem?
Pomijam fakt, że 50% wielce poszkodowanych nie ma dzwonków albo ma dzwonki, tylko nie wie, że od miesiąca baterie szlag trafił, a mimo to, jak wszyscy, myślą, że listonosz powinien na rzęsach stanąć i jak trzeba, to przez komin do domu wejść, byle tylko doręczyć im ich korespondencję... tak jakby nam na tym zależało. Panie, ja miałem dziś ok. 200 poleconych - nie mam czasu się starać. Ba! Ja nie mam nawet obowiązku - pocztowe normy z kosmosu mówią, że doręczenie poleconego powinno mi zając jakieś 15 sekund, jak się nie mylę.
Przykładów mam we łbie bez liku, jak to stoję pod waszym mieszkaniem, muzyka napierdala zza drzwi, słyszę, że łazicie po mieszkaniu, walę pięścią raz, drugi i nic... Wiecie, nie zamierzam czekać do końca piosenki, bo mam was w dupie i nie mam czasu - 15 sekund minęło.
powiedzaaaaa, wtorek, 12 grudnia 2017
Comentarios