Patrząc na starszego człowieka od razu można poznać w jakich latach dopadła go starość, tzn. w której chwili przestał się rozwijać i stanął w miejscu. Widać to głównie po ubiorze. Otóż zdecydowana większość z nich wciąż nosi ubrania z lat 70 czy 80. Króciutkie, obcisłe kurteczki i spodnie szyte z dziwnych materiałów, z przed ery dżinsów, wszystko w kolorach beż, brąz, do tego swetry wełniane w wielkie wzory. A w garażu Skoda Favorit, rocznik'88.
Obecność człowieka starego poznać można również po kluczu w furtce. Zamkniętej furtce. Tylko starzy ludzie mają ten debilny nawyk zamykania furtki na klucz i zostawiania w tej zamkniętej furtce owego klucza. Jaki to ma sens, skoro każdy może włożyć rękę między pręty, przekręcić klucz i otworzyć furtkę? Skoro każdy może ją otworzyć, to po co ją zamykać? Skoro ma być zamknięta, to po co zostawiać klucz? Bezmyślność starych ludzi, którzy później płaczą mi w mankiet, jak to ich Cyganie okradli... I tylko wiecznie otwieram te furtki i otwieram i otwieram i otwieram i taka drobnostka podnosi mi ciśnienie, bo jeśli drobnostka powtarza się setki razy, to już nie jest drobnostką.
Inna przypadłość starych ludzi, to jakaś kompletnie nieuzasadniona dbałość o staranny podpis. Młody czy też dojrzały człowiek ma wszystko w dupie i nie chce marnować czasu, więc stawia parafkę. Stary człowiek ma po uszy wolnego czasu, z którym nie wie co zrobić, więc chcąc nie chcąc zwalnia tempo, by każda czynność trwała dłużej - stara technika zabijania czasu, znana wszystkim pracownikom biurowym i reszcie im podobnym obibokom. Gdy więc stary człowiek ma się podpisać, to traktuje to jak wcielenie do armii - musi się przyłożyć i wykazać sprawnością, fachowością i chuj wie, co tam jeszcze se wmawiają. Po pierwsze zaczyna szukać okularów, więc znika na parę minut we wnętrzach mieszkania - czym pokazuje, że wcale nie jest sprawny. Po paru minutach wraca i oświadcza, że chyba zostawił je w garażu i już zakłada kapcie, by po nie iść... Mnie już widać parę z uszu, więc proszę dziadka o maźnięcie byle czego, byle jak. Po 3 pytaniach o miejsce złożenia podpisu, stary człowiek zabiera się do pisania. Wpierw kilka ruchów długopisu w powietrzu dla rozruszania nadgarstka i powietrznej wizualizacji autografu. Pisze. Po pierwszej literze zaczyna narzekać, że tak w powietrzu to on nie umie, po czym dodaje "aaaale nabazgrałem", niezadowolony z siebie, jakby ten jego podpis miał trafić przed oblicze Pana, a nie zginąć gdzieś w pocztowej biurokracji.
I tak jest codziennie. Non stop te same problemy, te same texty, te same ich załamania z powodu brzydkiego podpisu i wiele, wiele innych rzeczy. Jak tu się nie denerwować na starych ludzi?
PS.
I człowiek jedzie trasą 100 km/h, wyprany z uczuć, wypluty, ze strzępkami tolerancji dla ludzi... a tu w typowy dla kierowców z cipami sposób wyjeżdża mu z bocznej drogi jakaś suka z telefonem przy uchu. Ledwo co ją wymijam, zjeżdżając na sąsiedni pas, trąbie i po chwili dociera do mnie, że miałem farta, że nikt nie jechał z naprzeciwka. Po chwili już pluję sobie w brodę, że nie zatrzymałem się tej suce przed maską, nie wyszedłem i nie rozjebałem jej tego telefonu o ziemię, wyzywając ją od kurew. Najchętniej to bym ją zabił i faktycznie wpierdolił się w to jej auto, bo gówno powinno leżeć na ziemi.
Niech sobie telewizja mówi, że kobiety są takimi samymi kierowcami jak mężczyźni i podają przykład Martyny Wojciechowskiej. Mnie nikt nie przekona, bo codziennie spędzam na drodze po 6 godzin i widzę, że w 4 na 5 przypadków, gdy ktoś, coś odpierdala, za kółkiem siedzi babsko - wiecznie zestresowane albo bezmyślne i pozbawione kultury jazdy.
powiedzaaaaa, wtorek, 21 lipca 2015
Comments