Kurwa, jakie ja nudne życie wiodę. Po 3 dniach pakowania, miałem sobie dzisiaj zrobić dzień przerwy i odpoczynku, ale wróciłem do domu po godz. 12 i... nie mam co robić. Mógłbym pornosy oglądać, ale zacząłem experyment polegający na... nieoglądaniu pornoli. Przez 20 lat przyzwyczaiłem fiuta do erekcji w pozycji siedzącej przed komputerem - muszę go odzwyczaić od tego i zmienić mu nawyki, bo boję się impotencji i podejrzewam, że on na prawdziwą kobitę to by się nawet nie podniósł... Wracając do nudy życiowej. Gdybym był normalny, to przez najbliższych kilka godzin przejrzałbym sto debilnych i zbytecznych portali i nawet nie miał wyrzutów sumienia, ale jestem zjebany, więc całe życie lecę z poczuciem winy wpojonym mi przez matkę, przodowniczkę pracy, która nawet ze złamaną ręką chodziła do roboty, bo po co jej zwolnienie? WIECZNE POCZUCIE MARNOWANIA CZASU, kurwa. Wiecznie wymagam od siebie czegoś więcej i nie spełniam tych wymagań, bo nie wiem czym jest to "więcej". Chuj, chyba pójdę dźwigać - krew odpłynie z mózgu, zacznę myśleć tylko o brakującym tlenie. Obłęd trwania w czasie, w życiu, gapienia się na piasek w klepsydrze i zachody słońca. Poniedziałek, piątek, poniedziałek, wkrótce sylwester, na kark wejdzie 36, życie w pizdu poszło, byle jak, ja pierdolę, bez osiągnięć, żadnych, w samotności, w nicości, w pustej trumnie skończę. Żeby mi chociaż konkretnie odjebało, bym zaczął wysyłać ludziom bomby pocztą jak Ted Kaczyński, ale gdzie tam. Przeciętność 100%. Muszę sobie taką koszulkę zrobić. Zero ryzyka, nuda. Napierdolę się w weekend, żeby coś poczuć. Jak dobrze pójdzie, to może się uśmiechnę nawet. Schodzę po drabinie na dno studni. Jeszcze w robocie ta czarna niunia niszczy mi życie wewnętrzne swoją obecnością i tymi wielkimi, czarnymi gałami. Pojawiła się i zatrzęsła światem w posadach, jakby Tong Po w filar napierdalał. Sypie się normalnie. Nie mogłaby zmienić roboty? Przecież ona dzieci ma i pewnie chłopa, do tego faje jara, w chwili, gdy ja życiową formę robię. Czy ona nie może być brzydka, jak cała reszta, żebym sobie beztrosko latał po korytarzach, mając wszystkich w dupie, jak zawsze, zamiast zastanawiać się, czy będzie stała na rampie z fają?
Poniższy numer nie pasuje do wpisu, ale sampel z Imogen Heap pięknie oddaje chaos:
powiedzaaaaa, czwartek, 20 sierpnia 2020r.
Comments