top of page
powiedzaaaaa

...

Zaktualizowano: 1 lut 2020

Kiedyś chociaż czekałem na sobotę. Dziś wolny weekend nie napawa mnie żadnym optymizmem, bo przecież nim się obejrzę znowu nastanie poniedziałek i 5 dni pracy, a po nich znowu weekend i kolejne 5 dni pracy. Czuję się jak więzień w kolonii karnej, dostaję 2 dni przepustki - ludzie nazywają to życiem. I tak w kółko i w kółko i  kółko i w kółko i w kółko i w kółko i w kółko i w kółko i w kółko... Mijają tak tygodnie, miesiące, lata. I chcąc nie chcąc trzeba wariować, wpaść w obłęd, rutynę, włączać się i wyłączać jak pies na widok obcego pod bramą, machinalnie, z jedynie rosnącym rozczarowaniem i osobowością ułamywaną po kawałku każdego dnia. Na końcu zostanie ze mnie okruszek człowieka, którym byłem stojąc u progu dorosłości. Gdyby 28 lat temu ktoś nachylił się do brzucha mojej matki i szepnął, że moje życie będzie polegało na przymusowym zarabianiu pieniędzy, obwiązałbym sobie szyję pępowiną. Ta, nic bym nie zrobił, tak samo jak teraz. Wstaję na budzik, robię z przymusu, chodzę spać z obowiązku jutra. Nie umiem żyć. Jestem do zwolnienia, metaforycznie. Jakież to żałosne. Nie potrafię sobie współczuć - gardzić sobą mogę.



powiedzaaaaa, niedziela, 13 kwietnia 2014

3 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Sen

Swoją wojnę ze światem prowadzę nawet we śnie. Śniło mi się dziś, że jechałem autobusem, a naprzeciwko mnie usiadł Donald Tusk. Prowadził...

Na pasach

W drodze do pracy mijam szkołę, a dokładniej dwie - podstawówkę i gimnazjum. Codziennie zmuszony jestem przepuszczać na pasach rodziców...

Dzień buntu

To był zwykły poniedziałek. Wstałem przygnębiony wizją kolejnego dnia pracy, miałem plan wybłagać na piątek dzień wolny, abym mógł oddać...

Comments


bottom of page