Tydzień temu przyjechały do urzędu przełożone. Na zdaniu "musicie wspierać pocztę" nie wyrobiłem, podpaliłem mołotowa i jednym zdaniem zmieniłem grzeczną rozmowę w zalążek buntu, mówiąc, że nie będziemy wspierać poczty, póki poczta nie zacznie wspierać nas i że w chwili obecnej gówno mnie obchodzą jakieś ubezpieczenia i konta bankowe (choć nigdy mnie nie obchodziły). Kumple zrobili resztę.
- Widać panu nie zależy na pracy.
- Pewnie, że nie.
Niby kurwa na czym?
Wiecie, że od lutego listonosze będą wam spisywać gazomierze? Wkrótce będziemy wam układać chodniki przed domem. Murzyni Poczty Polskiej.
Wysłałem przed chwilą list do NSZZ "Solidarność" Pracowników Poczty Polskiej w Łodzi i jakiegoś tam jeszcze NSZZ, bo one, kurwa, wszystkie są niby niezależne i samorządne, z półtora stronicowym zapytaniem, po co mi takie związki? Nic ten list nie da, a jeśli już, to se tylko koło dupy narobię, ale jebie mnie to. I ain't got shit to lose. I dobrze mi z tym. Chcę konfrontacji.
powiedzaaaaa, wtorek, 03 lutego 2015
Comments