Widziałem dziś piękną dziewczynę. A najlepsze jest to, że całość jej wyglądu powinna mnie do niej zniechęcić, ale gdzie tam - tą buźką przyćmiła całą resztę.
Ja pod względem urody, dzielę kobiety na trzy typy:
Te z urodą wyzywającą, wulgarną, na których widok facet odczuwa napływ perwersyjnych wizji tego, co by takim kobietom zrobił. Że patrzysz się na taką i najchętniej zdarłbyś z niej wszystkie ciuchy, zerżnął brutalnie jak kawałek mięsa, ochlapał twarz spermą, po czym zostawił i odszedł bez słowa. Takie kobiety wyzwalają zwierzęcy popęd... i nic więcej. Po bzyknięciu takiej kobiety, faceci tłumaczą żonie, że "to nic nie znaczyło", a one im nie wierzą.
Te, na których widok momentalnie mięknie serce, nogi się uginają i odbiera mowę. Te, których piękno niemal przytłacza - tu można by przytoczyć jakiś cytat o latającej torebce z "American Beauty". Porównuję takie kobiety do obrazów, dzieł sztuki. Człowiek chciałby mieć taki obraz w domu, powiesić go sobie na ścianie i po prostu napawać nim oczy, z drugiej strony - strzec przed innymi, drżąc z obawy przed najmniejszym zniszczeniem, zadrapaniem, itd. Czyste piękno, na które ja, momentalnie reaguję smutkiem, przez co czuję się, jak jakiś samiec beta, gamma albo, kurwa, delta, bo przecież powinienem nagle dostawać wigoru, prężyć się, próbować ją poderwać, itd.
(Mały nawias:
Moim zdaniem nikt prócz mężczyzn nie jest wrażliwszy na piękno. Kobiety wybierając mężczyzn zwracają uwagę na jego cechy osobowości jak zaradność, stanowczość, pewność siebie, itp. Przypomina to zimną kalkulację, inwestycję w przyszłość - co one wiedzą o romantyzmie? Mężczyźni szukają piękna - całą resztę sami zrobią. Przynajmniej tak to wygląda na początku - później obraz się opatrzy i trzeba kolejny kupić. Bo wszystko ma termin przydatności i wszystko się prędzej czy później znudzi. Wszystko.)
Trzeci typ, to cała reszta bab, których byś kijem nie ruszył i które nie wiadomo po co istnieją. Te całe miliardy kobiet, których nawet nie zauważasz albo mijając je, idące z mężem, mówisz do siebie: "co on w niej widział"?
Ta dzisiejsza dziewczyna była z tych drugich. Na oko 19 lat, szczupła, może chuda. Sprawiała wrażenie dziecka z nizin społecznych. Stała w kurtce zbyt obszernej, do tego, co miała poniżej. Spod kurtki bowiem wystawały nogi ubrane w jakieś brzydkie, ubogie, obcisłe dresy, jakby pożyczone od młodszego brata. Wyglądały jak czarne, ściorane (tj. nacechowane nihilizmem Ciorana) kalesony z darów dla powodzian. Kalesony i obszerna kurtka zimowa. Jak wielka, czarna kula na dwóch cienkich patykach. Wszystko czarne. Przyjechała starym, brudnym, czerwonym Cinquecento. Paliła fajkę. Oparłszy łokieć na biodrze, trzymała tę fajkę w długich, szczupłych, wyprostowanych palcach, odgiętych nieco za plecy, przez co wyglądała jak prostytutka z trasy, próbująca złapać "stopa". Do wyglądu dziwki pasował jeszcze kolor szminki na ustach - ostry czerwony, jakby zapomniała przygryźć chusteczkę; jakby stała na czerwonym dywanie w blasku fleszy, a nie w kalesonach, przy brudnym Cinkusie, po środku wsi. Obok chłopaka, być może jej chłopaka, choć jak na moje bystre oko, to stali nieco za daleko od siebie. Krwista, gorąca szminka do czarnych, jakby roboczych ciuchów z odzysku - brak stylu, klasy, itd.
To wszystko mogło by mnie odepchnąć, bo w końcu tyle rys w tym wizerunku... Ale chuj z nimi. Jej twarz ścisnęła mnie za flaki, gdy wysiadałem z auta przy leniwym bicie z głośników. Jakby czas zwolnił tempo. Mój ideał. Nawet włosy miała takie, jak lubię. Podcięte z tyłu na chłopaka, z dłuższą grzywką z przodu. I te rysy, proporcje, ciemne oczy (jasne są za zimne), uśmiech... Myślałem o niej jeszcze przez godzinę czy dwie, wypłacając emerytkom pieniądze.
Zabawne, że brzydka kobieta może ubrać się w kieckę za roczną pensję, wytapetować i żyć w salonie odnowy, a i tak będzie brzydsza od tej pięknej, choćby ubranej w kalesony po bracie.
W chwili obecnej jej twarz jest już niemal kompletnie niewidoczna w moim wspomnieniu. Zastąpiła ją ta poniżej. Bo była podobna. Bo to mój ideał i tylko na takie twarze reaguje tak, a nie inaczej. Nawet szminka pasuje.
Na okoliczność:
powiedzaaaaa, piątek, 27 lutego 2015
Comentarios