Śpiąca królewna.
Dawno temu żyli w pewnym królestwie król i królowa. Z całego serca pragnęli mieć dziecko, ale nie mogli, gdyż królowa kilka lat wcześniej zrobiła skrobankę i rzeźnik uszkodził jej nieco jajniki. Gdy więc po wielu latach spółkowania, królewskiej parze urodziła się córka, wyprawili jej oni wspaniałe chrzciny. Co prawda, aborcja nie jest w zgodzie z wiarą katolicką, ale kto by się tym martwił. Król rozkazał swoim pisarzom, aby wysłali zaproszenia do władców sąsiednich państw oraz wszystkich braci stryjów wujów ciotecznych szwagrów dziadków, coby więcej prezentów dostać. Królowa zaś zaprosiła w kumy sześć dobrych wróżek-naciągaczek - jak to baba. W wielkiej komnacie zamkowej stoły uginały się od wspaniałego jadła i napojów, z czego 90% poszło później do wywalenia, bo co królewską parę obchodzi problem głodu na świecie.
Muzykanci królewscy oraz akrobaci i żonglerzy zabawiali gości. Kiedy uczta dobiegła końca, goście zaczęli składać swe podarunki dla królewny. Różowego koloru było tyle, że co bardziej wrażliwi zwymiotowali. Podeszły także pseudo-wróżki. Pierwsza życzyła solenizantce, aby była łagodna jak anioł, druga obdarzyła ją słowiczym głosem, trzecia talentem do muzyki i tańca, czwarta łabędzim wdziękiem, piąta urodą letniego dnia. Kiedy szósta wróżka miała już życzyć królewnie posiadania kolejnych bezużytecznych cech, drzwi się gwałtownie otworzyły i do komnaty weszła siódma wróżka. Była z życia wzięta, tj. brzydka, stara i okropnie rozgniewana, że zapomniano zaprosić ją na chrzciny. Nie witając się z nikim, szybko podeszła do kołyski i przepitym głosem rzuciła klątwę na królewnę:
- Gdy skończysz piętnaście lat, ukłujesz się w palec wrzecionem i umrzesz! To jest mój dar dla ciebie!
Pełna grozy cisza zapadła w komnacie. Po chwili jednak odezwała się szósta wróżka, która jeszcze nie podarowała nic swojej chrześniaczce:
- Niestety, nie mam tyle mocy, żeby całkiem odwrócić zły urok rzucony na królewnę, mogę jednak zmniejszyć jego złe skutki. Wprawdzie królewna ukłuje się w palec wrzecionem, ale nie umrze! Zapadnie tylko w śpiączkę, która trwać będzie aż sto lat.
Przeraził się bardzo król. Następnego dnia rozkazał, aby wszystkie kołowrotki w całym królestwie zostały zniszczone i publicznie spalone. Sądził, że w ten sposób oddali niebezpieczeństwo grożące jego córce. Minęły lata, "Moda na Sukces" liczyła już milion odcinków, a Ridge Forrester ożenił się z Brooke po raz siódmy. Królewna rosła zdrowo i z każdym rokiem przybywało jej urody, rozumu i dowcipu. Pewnego dnia, gdy ukończyła piętnaście lat, wędrując po zamku weszła na szczyt wysokiej wieży - symbol fallusa. I oto stanęła przed jakimiś drzwiami, w których tkwił złoty kluczyk. Królewna otworzyła drzwi i weszła do środka - symbol penetracji. Pośrodku izby siedziała stara kobieta i przędła na kołowrotku, a wrzeciono obracało się szybko i wesoło furczało. Zaciekawionej królewnie, która nigdy przedtem nie widziała kołowrotka, nie starczyło owego rozumu na tyle, by uniknąć zagrożenia i czym prędzej zbiec na dół. Podbiegła toteż do staruszki, dotknęła wrzeciona, ukłuła się w palec i natychmiast zasnęła - bo sex zabija, drogie dziecko! Siedząca przy kołowrotku starucha – która w rzeczywistości była złośliwą siódmą wróżką – wybuchnęła złowieszczym śmiechem i … zniknęła.
Straszliwy śmiech wiedźmy odbił się echem po całym zamku. Usłyszeli go królewscy żołnierze i pośpieszyli na ratunek królewnie. Niestety, nie mogli już jej pomóc! Król ze łzami w oczach ułożył królewnę na wygodnym łożu. Wkrótce też król, królowa, dworzanie, kucharze, strażnicy przy bramie, lokaje, ministrowie, gołębie na dachu, konie w stajni, koty, psy, myszy i każde z miliona osób, które nie upilnowało dziewczynki – wszyscy w zamku pogrążyli się w głębokiej śpiączce. Minęły lata, Brooke znowu przespała się z ojcem Ridga, a wokół zamku wyrósł żywopłot z jeżyn, głogów i drzew. Był tak gęsty, że nikt – ani zwierz, ani człowiek – nie mógł się przezeń przedrzeć. Wraz z żywopłotem rosła też legenda o Śpiącej Królewnie. Wielu młodych, dzielnych królewiczów próbowało odczarować królewnę, ale ostre krzewy raniły ich niemiłosiernie, a bywało, że co większy desperat zginął.
Minęło sto lat, Ridge wciąż wyglądał na 30-tkę. Pewnego dnia młody królewicz z sąsiedniego kraju polował wraz ze swoimi towarzyszami w lesie koło zamku. Ujrzał on nad wierzchołkami drzew wierzę, na której trzepotały postrzępione flagi.
- You got some crack, homie? - spytał staruszka, który przechodził ścieżką przez las.
Staruszek ten nie znał języka cudzoziemca, ale słyszał za to od swojego dziadka historię o Śpiącej Królewnie. Jako że starzy ludzie wiecznie trują ludziom dupę, opowiedział on więc królewiczowi, że w opuszczonym zamku śpi od stu lat niegdyś piękna królewna, która czeka, aż obudzi ją młody królewicz. Nie zważając na ostrzeżenia myśliwych, ruszył królewicz w stronę cierniowego lasu. Nie musiał on nawet wyciągać miecza, żeby utorować sobie drogę, ponieważ miał ze sobą nowiutką pilarkę marki Stihl. Dzięki jej pomocy, dotarł aż na zamkowy dziedziniec.
Wokół panowała przeraźliwa cisza. Odgłos jego kroków echo niosło przez zamkowe korytarze i zakurzone komnaty. Tup! Tup! - o, właśnie tak. Wędrując po zamku, zdumiony królewicz spotykał wszędzie śpiących ludzi pokrytych pajęczynami, podłączonych do kroplówek i aparatury pomiarowej. Serce biło mu jak młot. Coraz bardziej przerażony chciał już uciec, gdy nagle w złocistej komnacie, na wspaniałym łożu zobaczył Śpiącą Królewnę.
Oczarowany jej wątpliwą, stuletnią urodą, młody królewicz wykazał skłonności do nekrofilii - nachylił się i delikatnie pocałował niedoszłą nieboszczkę w usta. Królewna zaś... spała dalej. Zboczony królewicz przypomniał sobie cytat z Kill Billa: My name is Buck and I'm here to fuck. W porę jednak opanował swe dzikie żądze, wyjął z kieszeni strzykawkę z adrenaliną i wpier... wbił niewiaście igłę prosto w serce. Królewna zerwała się na nogi, otworzyła oczy i zawołała: - AAAAAAAAAAaaaaaaaaaahhhhhhhhhhhh!
Królewicz rzekł do niej po chwili:
- Powiedz coś, jeśli wszystko w porządku.
- Coś. - odpowiedziała mu królewna, po czym dodała - Przyszedłeś wreszcie, królewiczu... Zdaje się, że bardzo długo spałam.
Miał to być żart, ale nikt się nie śmiał. W tej chwili trwająca sto lat śpiączka przestała być śpiączką, a naukowcy do dziś dzień poddają w wątpliwość autentyczność owych wydarzeń.
Szczęśliwie dla pozostałych, królewicz miał przy sobie jeszcze kilkaset strzykawek z adrenaliną - jak to podczas polowania. Nagle cały zamek także się zbudził. Wszędzie słychać było gwar i łapanie oddechu przez stulatków. Psy zaszczekały na widok ludzi, ptaki zaczęły na nich srać, zadźwięczały dzwony. Król i królowa ściskali i całowali swoją córkę, wylewając łzy radości - bo to takie szczęście, gdy córka straciła sto lat w śpiączce. Wiedząc, że młodzi zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, król wyprawił im jeszcze tego samego dnia huczne wesele. Wkrótce, w połowie młoda para wyruszyła do kraju królewicza, gdzie żyła długo i szczęśliwie, do czasu aż głodny naród ściął łby obojgu.
Bajka nie mówi, czy na owe wesele zaproszona została siódma wróźka. Należy wnioskować, że tak. A morał bajki brzmi: 1. Albo zapraszaj wszystkich albo nikogo. 2. Nie wyprawiaj chrzcin, jeśli wcześniej miałaś skrobankę.
PS. Następnym razem odrę dziecięce bajki z resztek fikcji - coby im na przyszłość rozczarowań oszczędzić.
powiedzaaaaa, niedziela, 22 maja 2011
Comments