Żyję. Nie wiem po co i jak, ale żyję, bo widzę, że mi się klatka piersiowa unosi. O, i ręka rusza. Ale nie tak, jak myślicie.
Życie trwa, dzień po dniu i gówno je obchodzi czy masz do niego jakieś zażalenia lub skargi, czy ci się tu podoba czy nie bardzo. Chcesz to się potnij, powieś, sprawdź czy latasz - kogo to obchodzi? Ktoś cię zgwałcił? Okradł? Zabił brata? Burza rozwaliła samolot z połową twej rodziny na pokładzie? Kogo to... Życie leci dalej i ma cię w dupie. Ty zaś możesz poczytać Księgę Hioba i wmawiać sobie, że jesteś wybrańcem. Albo idź na kibel.
Chciałbym nakręcić dokument o strachu i stresie. Rozpoczynałby się kilkunastoma ujęciami zamykania drzwi na zamek, zaś jego fabuła kręciłaby się wokół kibla i nerwowego wypróżniania. Kilkunastu bohaterów zamkniętych w toaletach Warszawy, Tokio, Nowego Jorku, Rzymu, indyjskich wsi, itd. Pracownik korporacji komputerowej tuż przed ważną prezentacją i Palestyńczyk srający pośród gruzów swego domu; publiczne toalety, drewniane wychodki i stomie wydalnicze. Podstawowe pytanie filmu: co ich zaprowadziło do WC? Stres w pracy? Strach przed upokorzeniem? Nieświeży hamburger sprzedany komuś ze strachu przed biedą? Przyspieszony metabolizm? A poza tą całą otoczką codzienności i smrodem fekaliów - pytanie z drugiego dna: czy życie warte jest tego całego strachu i stresu?
Dla lepszego efektu potrzebny byłby głos Krystyny Czubówny, pełny zrozumienia i ukrytej ciekawości, potęgujący napięcie wydarzeń: "Haruki ma zaledwie trzy minuty do rozpoczęcia prezentacji. Japońska odmiana lekkostrawnego ryżu zapewne ułatwiłaby naszemu bohaterowi defekację, jednak młody Tokijczyk należy do grupy, tzw. yuppies, którzy z zamiłowaniem przejmują amerykańskie wzorce odżywiania. Za tę fascynację zachodem przyjdzie Harukiemu srogo zapłacić. Czas tyka. Do sali konferencyjnej wchodzą główni przedstawiciele handlowi..."
Życie, stres, strach, marzenia, nadzieje, kłopoty, codzienność, higiena, kłamstwa, Bóg, szczęście, miłość - wszystko to, prędzej czy później ląduje w kiblu, bo jak powiedział Al Pacino w "Zapachu kobiety": - Charlie, it's all shit.
powiedzaaaaa, wtorek, 16 sierpnia 2011
Komentarze