Dostałem cały etat. Bezterminowo. Kumpel też. Niemożliwe. Koledzy twierdzą, że to wynik mojego pisma do związków. W końcu przez ostatnie lata zarząd miał w dupie nasze prośby o zwiększenie etatu, a tu nagle, miesiąc po mojej skardze do związków i ich pchnięciu sprawy dalej, dostajemy oczekiwane od lat pełne wymiary. Ciekawe kiedy przyślą aneksy do umów, zmniejszające etaty.
Ano, nieźle. Jeszcze niech zatrudnią nowego listonosza w miejsce brakującego i będzie można w miarę normalnie pracować (pomijam całe to kurewstwo bankowo-ubezpieczeniowe). W końcu w ostatnim tygodniu zaliczyliśmy na urzędzie małą apokalipsę, bo z powodu nawału R-ek i emerytur na koniec miesiąca, przez 1,5 tygodnia nie rozwieźliśmy ani jednego zwykłego listu. Do dzisiaj na poczcie zalegały tysiące rachunków za prąd, telefon, gaz, itd. Jeszcze parę dni i doszło by do samosądów, bo ludzie zaczęli oblegać urząd jak mięsne za komuny.
powiedzaaaaa, czwartek, 05 marca 2015
Comments