top of page
powiedzaaaaa

Listonosz w czasach wyborów korespondencyjnych

Minęło ponad półtora miesiąca od początku epidemii w Polsce, każdy zdążył się przyzwyczaić i codzienne doniesienia o liczbie nowych zakażeń witamy ziewnięciem. W połowie marca myślałem, że kwestią tygodnia jest złapanie koronawirusa przez któregoś z listonoszy i zamknięcie urzędu, tymczasem w całym powiecie pabianickim zachorowało dotychczas zaledwie 13 osób. Choć liczba zachorowań w Polsce nie spada, rząd rezygnuje z obostrzeń, czego nie rozumiem. Zagrożenie się nie zmieniło, ale dzieci mogą wracać do przedszkoli, szkół nie. Dzieci mogą iść do przedszkoli, ale dorośli nie mogą iść do urn. Można iść do sklepu, by spotkać w nim 15 osób, ale nie można iść do budynku wyborczego, gdzie również spotkasz 15 osób, może nawet tych samych, żeby zabawniej było. W lasach najwyższe zagrożenia pożarowe, a rząd otwiera owe lasy dla zgłodniałych przyrody blokersów, chyba po to, by je spalili, bo wiadomo - bydło. Wiele paradoxów. 2Pac nawijał kiedyś, że 20-latek w USA może iść na wojnę zabijać ludzi, ale nie może kupić piwa. Tego typu paradoxy. Co do wyborów. Według mnie powinny się odbyć metodą tradycyjną. Możesz stać w kolejce pod Biedronką, ale nie możesz stać w kolejce do urny? Nie wiem na czym polega zagrożenie, ale ja każdego dnia mam kontakt z ludźmi, więc moje poczucie zagrożenia podczas epidemii jest już nieco zatarte. Co do samego przygotowania wyborów, to nikt nic nie wie, łącznie z tym, czy się odbędą czy nie. Jeśli tak, to w przyszłym tygodniu powinniśmy roznosić owe karty wyborcze, ale nikt nie wie czy na pewno, kiedy, jak, w ile dni i z kim, bo ponoć mają przydzielić każdemu listonoszowi kogoś z zewnątrz do kontroli i patrzenia na ręce? Nie wiemy również czy i ile za tę robotę dostaniemy, bo wersji słyszałem już kilka, od 200 zł po 2500 zł. Tak czy inaczej, wybory korespondencyjne mi się opłacają i to jedyny plus tego całego burdelu. Póki co zostałem przydzielony do NIEDZIELNEGO odbioru kart wyborczych od osób objętych kwarantanną. Co dostanę za pracę w niedzielę, nie wiem, bo na poczcie o niczym się pracowników nie informuje, a o pieniądzach dowiadujesz się na końcu. Swoją drogą, to zabawne, że mam odebrać karty pochodzące z kwarantann, a oficjalnie poczta nie jest informowana o tym, kto jest na kwarantannie. Skąd mam zatem wiedzieć, gdzie jechać? I niech mi ktoś powie, że Polska to nie taki sam burdel i dzicz jak Rosja. W rejonie dalej skrajne opinie, od nazywania COVID-19 ściemą po ostrożność rodem z filmów szpiegowskich: "proszę wjechać na podwórko, przy drzewie znajdzie Pan czerwone wiaderko, a pod nim pieniądze za paczkę". Przyjąłem, bez odbioru. Albo "pieniądze za emeryturę prosze wrzucić mi do reklamówki, bo boję się ich". Nie wiem, jak ta pani zamierza wyjąć owe pieniądze. Bezdotykowo? Pewnie odczeka kilka dni. Najwyraźniej jestem radioaktywny, napromieniowany koronawirusem i świece na zielono jak potwory ze Scooby'ego Doo. Ogólnie roboty na poczcie mam mało. Wiele firm nie działa, a urzędy połowicznie, więc ilość poleconych uległa znacznemu zmniejszeniu. Paczek choć jest więcej, to i tak stanowią one głównie domenę firm kurierskich, bo na poczcie są one po prostu kurewsko drogie, co mi na rękę. Jest spoko. Już od pół roku pracuję po jakieś 5-6 godzin dziennie i z reguły kończę przed godz. 13 - robotnicy z budowy naprzeciwko zapewne patrzą na mnie niechętnie, widząc jak o 12:30 zjeżdżam do domu, a przed nimi jeszcze co najmniej 5 godzin murowania. Cóż, zawsze mogą przyjąć się na poczcie. Epidemia w zasadzie niesie sporo plusów dla pracy listonosza - mało poleconych, możliwość wrzucania połowy z nich do skrzynek i bez podpisu - weszło w życie jakieś 2 tygi temu, premia 400zł brutto za obecność w pracy, do tego może wspomniana kasa za wybory. Ryzyko zakażenia nieco większe niż u innych. W moim życiu osobistym pandemia nie zmieniła nic. Dalej wracam z roboty do domu i nigdzie nie wychodzę, bo od lat coś ze mną jest nie tak. Dalej oglądam seriale (ostatnio wszystkie 7 sezonów serialu "Żona idealna" o prawnikach), dalej tnę się sam, alkohol piję samotnie przed komputerem, a na siłownię od ponad roku chodzę do pokoju obok. Obecnie, po 5 miesiącach masy i przytycia 8kg, zrzucam nabyty tłuszcz - na razie zaledwie 3kg w miesiąc, więc bez fajerwerków, ale cóż - roboty na poczcie mniej, więc i ruchu mniej. W sumie więc po staremu. Jedynie na dziwki bym może pojechał, zobaczyć czy mi jeszcze staje przy drugim człowieku, ale okres izolacji społecznej raczej nie jest dobrym momentem na takie rzeczy. Zakładanie konta na jakichś Tinderach czy eDarlingach raczej też podczas pandemii jest chore. Zresztą, musiałbym się spotkać z kimś obcym i udawać, że mi zależy. W robocie jest jedna niezła dziewuszka, ciemna, z oczami jak węgiel i cerą jakby z Iranu wróciła, ale sądząc z jej nieobecności od początku epidemii, bankowo niańczy w domu jakieś dzieciaki, pewnie w pojedynkę, sądząc po braku pierścionka na palcu i jak już to szuka nowego tatusia. Ja nie chcę jeździć na wczasy z gromadą hałasujących gówniarzy i widywać w drzwiach byłego męża Iranki, więc choć lampimy się na siebie od dawna, to nie, dzięki. Umrę sobie samotnie. Już nawet wymyśliłem epitafium: "Nigdy nie związał się z żadną kobietą. Była to jego najmądrzejsza życiowa decyzja. Zarazem najgłupsza." Pogadali, pośmiali się, to do domu.



powiedzaaaaa, piątek, 1 maja 2020r.

280 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

...

Im dłużej trwa ta pandemia, tym bardziej nic z niej nie rozumiem. Rząd rezygnuje z obostrzeń choć ilość zakażeń jakoś drastycznie nie...

Listonosz w czasach zarazy #9

7 maja. Chyba powinienem już zostać odizolowany. Dziś się dowiedziałem, że osoby, u których w zeszłym tygodniu byłem z emeryturą już...

Comments


bottom of page