top of page
powiedzaaaaa

Dla domatorów

Moje weekendowe romanse z piwem i kompem (tudzież telewizją) trwają już kilka lat, odkąd zrezygnowałem z życia towarzyskiego na rzecz alkoholizmu ("just kiddin like Jason"). Kiedyś były Carslbergi i filmy z Audrey (no, gejowskie czasy, ale chociaż mogę się dziś szczycić znajomością jej całej filmografii), potem Lechy i tzw. touch the sky'je (czyli "wielkie podniecenie i zapach pieniędzy") osiągane w trakcie słuchania taczdeskajowych kawałków typu http://www.youtube.com/watch?v=YkwQbuAGLj4&ob=av2n ("top feels so much better than a botton"), obecnie głównie Kasztelany i stare filmy w TV. Dziś wyjątkowo Heinekeny, bo już ich parę lat nie piłem i reguła "leż, zobaczymy co będzie". Podstawowa zasada jest taka, że browar musi być zmrożony aż z butelki/szklanki krople lecą, chyba że cię gardło boli - wtedy wystarczyć musi chłodny - postaw na schodach na strych, którego nie masz. Poza tym internet, bo świat jest ciekawszy od ludzi, których dane ci jest/będzie spotkać w rzeczywistości. Lepiej iść po Manhattanie na mapie google niż ul. Świetlickiego w stronę trzepaka, gdzie czeka cie niska temperatura, spisywanie przez Policję i 45 minut powrotu na piechtę. Lepiej sprawdzić w wikipedii definicję impresjonizmu i obejrzeć obrazy Maneta niż wypić ćwiartkę w bramie, iść do klubu, skakać do "Jump around" House Of Pain po raz enty i patrzeć jak dziewuszki próbują być sexy. Minus to brak seksu, ale przecież sex nie jest najważniejszy hehe (i ten śmiech nie milknie). Antidotum brzmi następująco: Jak się facet weźmie w garść, to mu dupa nie potrzebna (i tu trzeba puścić oczko, coby dwuznaczność "wzięcia się w garść" zaznaczyć). Tak oto pękło mi pierwsze piwo. "Feels good to be home". Czas na toasty: - za Whitney Houston, bo sie jej należy jeden łyk wypity przez byle kogo byle gdzie - za Boya Georga i polski akcent w postaci jego czarnych skarpetek i adidasów z rynku, które adidasami nie są http://www.youtube.com/watch?v=rLNz8CvL98k&feature=related - za to, że w towarzystwie wyłapuję wszystkie najmniejsze reakcje, porozumiewawcze znaki, chrząknięcia, sapnięcia, przewracanie oczu, itp. - za to, że gdyby czarnuchy z amerykańskich gett zobaczyli kamienice z Moniuszki i nie daj Boże pabianicki PKS, to zaczęliby płakać ze szczęścia - za Keyshie Cole, jej duże cycki i szparę między zębami symbolizującą niziny społeczne http://www.youtube.com/watch?v=POkQXeTv7-4 (co ja poradzę, że lubię rnb? - patrz 2 wpisy wcześniej) - za wieloryby, co są takie majestatyczne i fajnie bum o wodę robią - za Clinta Eastwooda, co zawsze był twardym antysemitą i nawet w wieku 146 lat robi po 100 pompek dziennie - za http://www.youtube.com/watch?v=k8jO3KcMlWE , przy którym każdego dnia rozwożę listy i czuję się jakby ... był South Central (gdyby tylko Ice pozostał jednym z najinteligentniejszych raperów i przestał grać w chujowych filmach o pilnowaniu dzieci), get in, bitch! - za legendarne Chevy 64, którego wschodnio-europejskim odpowiednikiem jest Wołga, którą sobie kupię, gdy będzie mnie stać na wachę ("wszyscy handlujecie tym szajsem i wszyscy jesteście golcy", jak powiedział niegdyś A-Wax na stacji benzynowej) - za "Pułapkę Diabła", "Chłopaków z sąsiedztwa", "Studentów", "Handlarzy bronią" i całą resztę czarnych filmów, które tkwią u mnie zapisane na kasetach VHS - wszystkie zgrane z TV - kiedyś grali takie rzeczy. - za Heinexa, bo włazi jak woda - największa woda to mexykańska Corona (drogie cholerstwo). Czeskie piwska też woda, ale mogą być - Braniki, Zlatoprameny, Staroprameny, Gambrinusy, itd. - za okulary przeciwsłoneczne, co z byle pyra robią gwiazdę showbiznesu - za pejdżery, które się nijak nie przyjęły wśród polskich dilerów - za Georga Pepparda, co w w 1961 roku zagrał w jednym z największych klasyków kina obok Audrey, a skończył jako Hannibal w "Drużynie A". (do dziś nie wiem, czemu teleiwzyjne gazety "Śniadanie u Tiffany'ego" nazywają komedią romantyczną) - za te wszystkie bajkowe krainy, w których życie tętni z taką mocą, że jak to mówił Cejrowski za kimś tam innym, którego nazwiska nie pamiętam - "wystarczy wbić parasol w ziemię, a zakiełkuje" - Łódż taka natomiast, to kraina, przez którą nawet rzeki nie chcą płynąć - za Izraela Kamakawiwo'ole http://www.youtube.com/watch?v=V1bFr2SWP1I , który jest dowodem na to, że dieta bananowa nie skutkuje. 2:40 - pogrzeb Izraela - tak powinny wyglądać pogrzeby, a nie szlochy i inne takie. Tylko jak to przenieść do Łodzi, skoro tu tylko brudne kamienice z kulami z wojny w tynku - za dziewuszki, co lubią rnb, świece i sex w wannie - za pewną Azjatkę, której imienia nie pomnę, która po wygraniu pewnego konkursu skrzypcowego kilka dni temu powiedziała, że ona chce już do domu, położyć się na kanapie, obejrzeć jakiś film, ugotować coś dobrego... - za kobiety, które w przyrządzeniu obiadu nie widzą nic uwłaczającego ich godności - ileż ja mam teraz dla was miłości... - za text Lindy z "Reichu", że "kiedy piję, nabieram blasku" - za twórczość Nikifora, która jest przykładem tego, że byle co może być uznane za sztukę - chciałbym mieć perkusję - za tego pana z białą gitarą z 0:00 http://www.youtube.com/watch?v=nPm9uaFBrPs , którego widzę bardzo rzadko, a który przyjmie mnie pod swój dach za 10 lat, gdy będę trzęsącym się żulem - za Irlandię, co swego języka nie używa i http://www.youtube.com/watch?v=bp3UsU5pQT8 , co wie że piwo to najważniejsza rzecz wysp... jak w Schull, gdzie w Hacketcie grywał na harmożce szef dwóch okolicznych barów - lokalny milioner, ku uciesze okolicznej ludności... they got one in Łódź too (widziałem tam raz Lecha Kaczyńskiego z obstawą, serio)... Mniej więcej tak mijają 4 piwa. Idę na film, który teraz wyda mi się całkiem niezły.



powiedzaaaaa, sobota, 22 października 2011

6 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Jezus z łapskami w smarze

Byłem u mechanika z moim starym auciskiem. Leje się gdzieś spod głowicy i chłodnicy i chuj wi skąd jeszcze, kurwa jego mać. Nie wiem od...

Ciepłym moczem

Wstaję, jem coś tam siedząc zawinięty w koc, bo w domu chłodno, a w telewizji pokazują mi jakiegoś gogusia, gwiazdę nową, co to pół życia...

Comments


bottom of page