W sobotę pochlałem. W niedzielę koło 9-ej poszliśmy nad staw, wędkować. Normalnie szlacheckie hulanki jak z "Pana Tadeusza" - zabawa na zamku, łowy, grzybobranie, w międzyczasie świątynia dumania w łazience. Pierwszy raz w życiu byłem na rybach. Nigdy wcześniej nie trzymałem w dłoniach wędki, i to jeszcze cudzej (skojarzenia zbyteczne). Całkiem fajnie było.
Siedzimy tak z kuzynem nad stawem. Kuzyn powiada: - Kurde... Cisza, woda, słoneczko, ptaszki ćwierkają - aż chce się żyć! - Żeby aż tak, to nie... ale całkiem.
powiedzaaaaa, poniedziałek, 09 marca 2015
Comments