- Jak tam, szampan już kupiony, wszystko przygotowane?
Ile razy usłyszeliście dzisiaj taki text?
Media podsumowują rok. Jak co roku. (Media bowiem w kółko gadają o tym samym, tj. w wakacje o liczbie utonięć pijanych nastolatków, 1 listopada o akcji "znicz" i tradycji odwiedzania grobów, w święta o humanitarnym mordowaniu karpii, a w sylwestra podsumowują rok miniony i pieprzą o "szaleństwie karnawału".) Ja też podsumowałem rok 2011 i wyszło mi, że w przybliżeniu dokonałem w nim ok. 180 aktów samogwałtu, co w przełożeniu na średnie statystyki ejakulacji oznacza ludobójstwo jakichś 18 000 000 000 plemników! Osiemnaście miliardów! (Zapis numeryczy robi większe wrażenie.) Nazywam ów wyczyn ludobójstwem, bo niby jak nazwać wysłanie żołnierzy na pewną śmierć, tj. zderzenie z papierem toaletowym, ewentualnie muszlą klozetową, klawiaturą, itp.? 18 miliardów żołnierzy! Ludzkość składa się raptem z 7 mld... Do tego, rónież w przybliżeniu, wypiłem jakieś 100 litrów piwa i - coby zadać kłam stereotypom na temat piwa - schudłem 7 kg w raptem 2 miesiące. Niestety. No ale dość o mnie, choć o mnie nigdy dość.
Sylwester. Stali czytelnicy (są tacy? Ho ho, cóż za kokieteria...) zapewne domyślają się, co o nim sądze. Sylwester jest dla tych, którzy potrzebują okazji czy pretextu, by się najebać. (To z reguły ci sami, którzy do picia potrzebują towarzystwa, bo uważają, że picie solo to alkoholizm.) Sylwester to kolejne głupie i nadmuchane "święto", wymyślone po to, by jedni (pokroju dinozaurów typu Maryla "kiedy ty wreszcie umrzesz" Rodowicz) mogli na nim zarobić, a drudzy mogli po raz kolejny udawać, że jest fajnie, a życie jest cudowne i full of fun. Bo niby jaki jest sens robienia afery z przejścia z cyfry 2011 do 2012? Nic się przecież nie zmieni, oprócz tego, że dzieci w podstawówkach będą przez parę dni miały problem z wpisywaniem daty w zeszytach. Świętować to można zakończenie wojny, a nie zakończenie roku. Spece od kultury dorobią oczywiście do tego ckliwą ideologię, że dzieje ludzkości, że kamień łupany, Egipt, Chrystus, Napoleon, Hitler, lot na Księżyc i... my, czyli kolejny zapis w dziejach człowieka, kolejny rozdział księgi, kolejny rok istnienia. Taaak, kolejny krok na drodze do nikąd. Trzeba to opić. Szampanem, co naprawdę jest tylko ruskim winem musującym za 5 zł i nikomu nie smakuje.
I jeszcze słówko o fajerwerkach. O co z nimi chodzi? O co ten cały zachwyt? Przecież co roku ten cały "pokaz fajerwerków" wygląda dokładnie tak samo. Leci takie do góry (jak co roku), wybucha (jak co roku) i rozpryskuje się na boki (jak co roku). I to wszystko. Ale frajda. Chyba wypuszczę 100 mln plemników z tej euforii. Grow up, ludzie!
Miałem jeszcze pisać o telewizyjnej ofercie, ale w tym temacie bez zmian. Świat wchodzi w rok 2012, a TVN funduje widzom powrót do lat 80-ych! I to aż 4-krotnie! "Seksmisja", "Vabank", "Vabank 2, czyli TVN może być jeszcze bardziej chujowe" i "Amerykański Ninja" z nieśmiertelnym Dudikoffem. Fiut opada. A TVP1 "Pretty Woman". Z roku 1990. Poza tym kupa chujowych koncertów z emerytami na scenie. Polska jebie "kolorowym jarmarkiem".
Ps. Jutro telewizja będzie pokazywać debili z pourywanymi palcami. Ps2. W 2012 r. "Godziny szczytu" pojawią się na antenie stacji TVN zaledwie 7 razy.
powiedzaaaaa, sobota, 31 grudnia 2011
Comments