top of page
powiedzaaaaa

Gere, Lane i stado koni

Zaktualizowano: 1 lut 2020


Obejrzałem przed chwilą "Noce w Rodanthe" (ja wszystko oglądam). Rozbawiło mnie nieco zakończenie. W skrócie: kobita odnalazła na stare lata miłość, ale jak to dobry Bóg lubi na złość ludziom robić - ukochany poszedł do piachu zanim się na dobre rozkręcił. Kobita szlochała długie noce.

I żeby utrzymać film w ryzach rzeczywistości - napisy końcowe powinny nastąpić zwyczajnie po kilku scenach bezsensownych szlochów. Wówczas widz wyszedłby z kina z wrażeniem, że bohaterka płacze do dziś, bo życie jest kurewsko niesprawiedliwe i smutne - prawdziwym wrażeniem, znaczy się, bo właśnie takie jest życie. Widzowie jednak lubią happy endy, więc jak tu wprowadzić widza w dobry nastrój mimo trupa? Wskrzesić się go nie da, więc... umieśćmy 50 scen wcześniej wątek z ogierami, które wg głównej bohaterki nie zapuszczają się na plaże... a w ostatniej scenie filmu wpuśćmy na tę plaże stado pędzących koni, tuż przed nosem pogrążonej w żalu kobitki (standardowe rozwiązanie - zastępcze szczęście). Potem niech kobita spojrzy uśmiechnięta w niebo, jakby obecność koni odebrała jako pozaziemski kontakt z ukochanym, znak od niego na otarcie łez, cud kurwa prawdziwy. Tak, już teraz wszystko będzie dobrze, już uśmiech gości na jej twarzy, a widz może wyjść z kina z optymizmem i wiarą w... no właśnie nie wiem co, ale uczucia nie potrzebują precyzji - ważne, że im lekko na duszy będzie.

Nie wiem co ma zmienić stado koni w sytuacji utraty ukochanego. W rzeczywistości człowiek zareagowałby na taką akcję kilkugodzinnym zdziwieniem, zaskoczeniem tudzież oszołomieniem, po czym wrócił do stanu wyjściowego czyli depresji, bo hello - właśnie facet, dzięki któremu moje gówniane życie nie było jedynie sumą wypróżnień zamienia się w żarcie dla robaków i to tylko dlatego, że chciał uratować z osuwiska w bidnym Ekwadorze nieco antybiotyków dla wiecznie chorych Murzynków z wiecznie potrzebującego pomocy białych kontynentu - hehe, te melodramaty. Żadne konie tego faktu nie zmienią. Żadnej nadziei czy zadośćuczynienia też nie przyniosą. No ale kinematografia posiada swoje sztuczki mieszania we łbach.



powiedzaaaaa, środa, 28 sierpnia 2013

35 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Z rejonu: rozmowa

Odbyłem w rejonie rozmowę ze starsza panią: - Oo, dawno Pana nie było, już myślałam, że Pan do Ameryki wyjechał - zażartowała. -...

Z rejonu: gówno

Podjeżdżam do takiej jednej na wypizdowie kompletnym. Lepianki zwane przez nas Bronxem, choć czarnuchy z Bronxu w życiu takiej bidy nie...

Gra o ego - kto jest lepszy?

Ok, sprawdziłem jaką profesjonalną nazwę nosi narząd kopulacyjny u samców ssaków i mogę zacząć pisać. Poziom ego to jakieś trofeum w...

Σχόλια


bottom of page