Kolegom oszczeniły się ich suki. Psy, znaczy się. Tam, gdzie koledzy żyją, niechcianych psów się nie oddaje do schronisk, tylko zabija. Spośród dziewiątki szczeniaków przeżył tylko jeden.
A teraz opis egzekucji w nadziei na zgorszenie paru ewentualnych obrońców zwierząt.
Pierwszy kolega, szczeniaczki swoje miluśne potopił. Wziął wiadro, napełnił je wodą, wrzucił doń trzy pociechy, nakrył je drugim wiadrem, by nie wyszły i zostawił na noc. Nazajutrz wykopał dół, wylał doń martwe pieski z kąpielą i przysypał. Nie ma śladu po statku na morzu.
Drugi kolega miał aż szóstkę rozbójników. Na jednego znalazł chętnych. A reszta? Kolega kładł na pieńku jednego szczeniaczka za drugim, po czym uderzał je młotkiem w głowę, a zwłoki odrzucał na kupkę.
A teraz refleksje. Ogólnie mówiąc - życie zdało się nie być cudem (co za szok!), a kłopotem, który trzeba usunąć. Wg kolegów śmierć była dla tych psów lepszym rozwiązaniem niż bezpańskie życie, wieczna tułaczka, a najprawdopodobniej zwyczajnie śmierć z głodu, bo przecież małe, to i niezaradne. Techniki śmierci zaś zdają się być adekwatne do charakterów morderców i paradoksalnie - lepszy człowiek (nr 1) wyrządził więcej zła od tego bardziej, hmm, skorego do grzechu (nr 2), choć obaj wierzący, a jak! Bardziej wrażliwy człowiek ma bowiem opory przed zadaniem śmierci, toteż stara się zachować względnie czyste rączki (choć to niemożliwe), czym zadaje swej ofierze jeszcze większy ból, bo kilka godzin rozpaczliwych prób przetrwania i zgon przez utonięcie z wycieńczenia, to sadyzm w porównaniu do natychmiastowej śmierci pod młotkiem.
Pozostaje jeszcze moja prywatna ocena sytuacji. Na życiu tych kundli za bardzo mi nie zależy, bo na świecie i tak jest za wiele tego gówna, a i nie uważam by światu potrzebne były kolejne czworonogi, których całe życie upłynie na pruciu ryja pod bramą, sraniu na trawniki i bezmyślnym dymaniu każdej suki, która równie bezmyślnie wyda na świat kolejne kundle, coby zamknąć błędne koło życia. Takie psy są gówno warte. Co innego mądre psy-strażaki/policjanci, itd. (którymi wspomniane ofiary nie miały szans zostać z przyczyn... hmm... geograficzno-środowiskowych, heh). Ginąć jednak powinno się za karę, a nie bez powodu, co w gruncie rzeczy jest dość zabawne, bo co - żyć to można bez powodu, a umierać nie? Winą za tę rzeź niewiniątek obarczam zatem na równi właścicieli ów psów, jak i te dwie suki, które zwykły dawać dupy bez uprzedniego zaplanowania rodziny. To nieodpowiedzialne i bezmyślne! A gdzie zabezpieczenia? Gdzie tatuś? Z czego będziecie żyć? Z pańskiej łaski? O nie, tak nie można, drogie suki i nie tędy droga. Głupoty takiej nie lubię, także proponowałbym kolegom zastosowanie terapii szokowej, tj. zabójstwo wszystkich szczeniaków na oczach ich matek oraz wrzucenie zwłok do bud rozpustnych suk. Może odechce się bzykania z nieznajomymi? Ano, wątpię. Nie wiem tylko po co koledzy trzymają suki, a nie samców - nie wiedzą, ze z kobietami to tylko problemy?
powiedzaaaaa, czwartek, 12 lipca 2012
Commentaires