- Jak tam, wszyscy zdrowi - zagajam z daleka.
- A daj pan spokój, już by się nie wygłupiali, cyrk robią, niepoważni.
Takie lekceważące podejście do tematu ma na oko, jakieś 75% ludzi, których spotykam. Jakoś włoskie ciężarówki ze zwłokami nie robią na nikim w rejonie wrażenia. Jakimś cudem póki problem znajduje się poza granicami, to on nie jest nasz i nas nie dotyczy. Typowo włoskie myślenie. Ludzie się nie boją. Ale przejdę do meritum.
Poczytałem wczoraj w necie nieco opinii obywateli na temat pracy listonoszy w trakcie epidemii i oczywiście większość z nich była negatywna, z czym trudno się nie zgodzić. Tak, jesteśmy potencjalnym zagrożeniem, aczkolwiek zawiesić swej pracy poczta nie może, bo w Polsce jest cała masa zniedołężniałych, samotnych emrytów; inwalidów i ludzi, żyjących na zapadłych wsiach bez kont bankowych, banków ani bankomatów, którym właśnie listonosz musi przywieźć pieniądze za zakupy, leki, itp. Chciałbym jednak odpowiedzieć na kilka najczęstszych zarzutów, padających pod adresem doręczycieli.
Zacznę od kwesti rękawiczek. Osobiście stosowałem w tym tygodniu rękawiczki, ale tylko i wyłącznie dla własnej ochrony, ponieważ posiadanie ich na rękach skutecznie powstrzymywało mnie od dotykania palcami swojej twarzy. Czemu ludzie wymagają od listonoszy używania takich rękawiczek - nie wiem, bo przecież na tych rękawiczkach znajduje się tyle samo zarazków, bakterii i wirusów, co na gołej ręce, więc niby jak mają one wpływać na Wasze bezpieczeństwo? Podanie Wam długopisu rękawiczką z bakteriami czy ręką z bakteriami to żadna różnica. Chyba, że chcecie, by listonosz zmieniał rękawiczki pod każdym domem... Druga sprawa to kwestia osławionego długopisu. Czemu ludzie boją się go wziąć do ręki? Przecież koronawirus nie zakaża przez dotyk tylko drogą kropelkową. Wystarczy zatem umyć ręce po kontakcie z listonoszem zanim wepchniecie je sobie do gardła, potrzecie oczy czy zaczniecie uprawiać fisting z żoną. Poza tym, jeśli wolicie uniknąć kontaktu z listonoszem możecie go po prostu nie wpuszczać, a on zostawi Wam awizo, pojedziecie sobie na pocztę, gdzie tak czy inaczej będziecie musieli wziąć do ręki długopis elektroniczny, wymacany już przez wiele osób. Co to więc za różnica? Te produkty spożywcze w sklepie, które bierzecie do ręki również były już przez kogoś dotykane. Inna kwestia jest taka, że obecnie macie prawo odmowy złożenia podpisu ze względów higienicznych, ale w zamian musicie pokazać listonoszowi dowolny dokument tożsamości, który zostanie spisany, itp. Całość procedury bezdotykowego odbioru korespondencji zapewne potrwa dłużej niż umycie rąk, ale jak tam sobie chcecie...
Trzecia sprawa, najbardziej mnie wkurwiająca, to kwestia maseczek. Osobiście uważam, że w Polsce, podobnie jak w Czechach czy Chinach powinien być wprowadzony nakaz ich noszenia, bo skoro wirus przenosi się głównie poprzez wydzieliny z ust, to logicznym jest, że owe usta powinny być zakryte. Niestety w ciągu 2 tygodni od wykrycia w Polsce pierwszego przypadku zakażenia widziałem zaledwie 3 osoby w maskach. Nikt prócz aptekarzy ich nie używa, a jak dziś postanowiłem być odpowiedzialnym człowiekiem i pojawiłem się ubrany w takową maskę, to mnie wyśmiano i drwiono ze mnie. Głupi, polski naród uważa, że jak ktoś nosi maskę, to się - uwaga - boi pozostałych, a więc jest cipą, bo przecież nie ma się czego bać. Nikt nie myśli o tym, że maska głównie chroni innych przed nami, a nie nas przed innymi, bo w końcu blokuje ona naszą ślinę przed fruwaniem w powietrzu. Jakoś nikt z tej ruskiej swołoczy, jakimi Polacy są i zawsze byli, tego nie rozumie. Przykro to mówić, ale potrzeba nieco więcej zgonów, żeby otworzyć Polakom oczy, skoro liczby z Chin i Włoch nie robią wrażenia. A najgorsi są oczywiście ludzie starsi, tak od 50 wzwyż. Przeżyli komunę, Czarnobyl i stan wojenny, więc byle grypa nie zrobi im krzywdy, toteż bagatelizują wszystko, kaszlą na lewo i prawo bez zasłaniania ust i ogólnie mają wszystko w dupie, bo higieny to w PRLu nie uczono, więc połowa z nich po dziś dzień się nie myje, smarka w jedwabną chusteczkę, a potem nosi ją w kieszeni cały dzień i sra do wiadra. Takiej Kryśce, Mirkowi czy Romkowi z poczty to bym najchętniej spuścił wpierdal dla dobra ogółu, ale mnie dziady pozwą. Swoją drogą, zapewne większość czytelników tego wpisu również porusza się po mieście bez masek, choć wymaga tego od innych, m. in. listonoszy. Chcecie zmian, zacznijcie od siebie, stwórzcie trend.
Na koniec ciekawostka. Wiecie jak wygląda doręczenie emerytury osobie objętej kwarantanną? Listonosz podjeżdża w obecności kierowniczki, żeby komisyjnie było; dzwoni dzwonkiem, informuje o emeryturze, zostawia pod drzwiami czy furtką kopertę z odliczoną kwotą i kwitkiem do podpisu, po czym spierdala na odległości paru metrów. Adresat wychodzi, podnosi kopertę, podpisuje, liczy kasę, odkłada kopertę i wraca do swojej kwatery. Wówczas listonosz zabiera kopertę i ucieka. Heh, zabawne. Inna zabawna kwestia to zamawianie sobie paczek przez osoby objęte kwarantanną...
powiedzaaaaa, piątek, 20 marca 2020r.
Comentarios