23 marca. Pytam się szefostwa czy zamierzają wprowadzić jakieś zmiany w funkcjonowaniu urzędu, tj. odseparowanie od siebie pracowników na sugerowaną odległość 2 metrów, a w odpowiedzi słyszę, że po dwóch tygodniach to już nie ma sensu, bo i tak pewnie jesteśmy zarażeni... To jednak był zły pomysł odrzucić oferty pracy w bardziej prestiżowych miejscach pracy i zostać z proletariatem z dna łańcucha pokarmowego, o który nikt nie dba i żadne media nie mówią. Bo w TV przecież największym problemem jest nuda ludzi poddanych kwarantannie i stado celebrytów śpiewających piosenki. Po co mówić o ludziach, którzy chodzą do roboty...
Gdybym ja był naczelnikiem poczty to podzieliłbym pracowników na dwie grupy, które nie miałyby ze sobą kontaktu i pracowały w innych godzinach, na zmianę. Jedni przychdziliby na godz. 7, drudzy na godz. 10 (gdy pierwsza zmiana już wyjdzie w rejon), tak by w przypadku zarażenia się któregoś z listonoszy nie trzeba było poddać kwarantannie cały urząd, a tylko jego połowę. Mniejsza ilość pracowników w tym samym czasie dałaby również szansę do rzadszego rozmieszczenia ich w pomieszczeniach z zachowaniem owych 2 metrów między nimi. Może to i pół środki, które i tak nie uchronią listonosza od zakażenia, ale na pewno zwiększają jego szanse, a już na pewno dają mu poczucie, że komuś zależy na jego bezpieczeństwie. Dla mnie to ważne. Bez namiastki dbałości o pracowników, pracownik czuje się poniżony, odarty z wartości, bo to jakby powiedzieć mu "zdychaj sobie, nie jesteś wart, by kiwnąć dla ciebie palcem". Tak się czuje każdy pracownik poczty. W Bergamo już dwóch listonoszy zmarło, więc chyba warto zrobić cokolwiek.
Tymczasem na poczcie tłok. Jeden plus taki, że po 2,5 tygodniach od wprowadzenia w Polsce stanu zagrożenia epidemią pracownicy dostali wreszcie po jednej parze jednorazowych maseczek ochronnych. Wypada o nie dbać, bo prawdopodobnie mają nam starczyć na całą epidemię. Tak czy inaczej jest to dobre posunięcie, bo choć nie ma nakazu ich używania, to samo pojawienie się ich daje do myślenia i wielu, w tym ja, przechodziłem dziś cały dzień w takiej masce. Minusy takie, że nie trudno spotkać adresatów, którzy za noszenie masek cię wyśmieją albo rzucą komentarz typu "boi się pan?", jakby maska miała chronić tylko mnie, a nie jego. Nie brak również ludzi od teorii spiskowych, którzy w żadnego wirusa nie wierzą i tysiące trupów z Włoch w ogóle nie przekonują ich do zagrożenia. Ano, łatwo być odważnym, jak się siedzi w zamkniętym domu na zadupiu, gdzie nawet pies z kulawą noga nie zajrzy - ciekawe czy ci ludzie byliby tacy odważni, gdyby przyszło im mieszkać w Mediolanie czy Rzymie? Ciekawe czy wówczas drwiliby z koronawirusa, masek, itd. Niestety nie mam możliwości, by każdego takiego cwaniaczka zarazić, a następnie odwiedzić na oddziale zakaźnym, by widząc go leżącego pod respiratorem móc zaśmiać mu się w twarz. Chyba, że się zarażę. Wówczas nie omieszkam zapukać do ich drzwi i kaszlnąć ze dwa razy. W końcu nie ma się czego bać... Żartuję. A może nie?
powiedzaaaaa, poniedziałek, 23 marca 2020r.
Comments